niedziela, 12 lutego 2017

Od Cavana C.D Anabell

Tykający zegar nie dawał mi spokoju. W ogóle nie chciało mi się spać. Co jakiś czas przewracałem się z boku na bok, ale nie mogłem znaleźć wygodnej pozycji do spania. Myślałem o Anabell. Miałem jakieś złe przeczucia. Nie wiedziałem czemu. Po prostu wydawało mi się, że nie widziałem jej od wieków. W końcy ześlizgnąłem się cicho z łóżka. Było około północy, a ja już od czterdzistu minut próbowałem zasnąć, więc postanowiłem zrobić przerwę. Niemal na palcach doszedłem do szafy, aby chwilę później ubrać się w wygodne, czarne ubranie, które miało mi posłużyć jako lekki kamuflaż. Cisza nocna trwała juz prawdopodobnie od dwóch godzin, a nastolatkowie chodzący nad ranem po korytarzah nie byli najmilej widziani przez Panią Elizabeth Rose. Prawie bezgłośnie, niczym jakiś assasin z najlepszego anime, ruszyłem do pokoju Anabell.
Do drzwi zapukałem cicho. Ana miała współlokatorów, których niekoniecznie chciałem budzić. Jedna usłyszałem parę głosów mówiących czymś w rodzaju szpetu "Proszę"!
Wszedłem zaproszony do pokoju. W środku siedziało parę osób, ale moją uwagę najbardziej przykuła Pani Rose. Siedziałam obok, prawdopodobnie współlokatorów Anabell i mówiła coś szeptem. Z nich wszystkich byłem w stanie stwierdzić, że siedzi tam Leo oraz Matteo, ale reszty nie znałem.
- Co to za zbiorowisko? - zapytałem, widząc tyle osób w tym panią Elizabeth.
- Anabell gdzieś przepadła, jeśli tak można to ująć - odpowiedział jeden z nich - Widziałeś ją może?
- Ostatnio, jak wracałem z nią ze szpitala - odparłem.
Robrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Pani Rose wyciągnęła telefon.
- Już jej szukają - uspokoiła nas - Znajdzie się na pewno cała. Spokojnie - choć wypowiedziała te słowa naprawdę przekonująco, to sam miałem wrażenie, że nie do końca w nie wierzy.
~*~
Miałem wrażenie, że czekaliśmy całą wieczność. Przez te wszystkie godziny nie mogłem spać. Próbowałem i to bardzo długo, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłem zmusić się do tej czynności. Pani Elizabeth chodziła po korytarzach Akademii, coraz bardziej zaniepokojona. Po jakimś czasie prawie cała akademia wiedziała co się wydarzyło.
W końcu kiedy przyszedł zbawicielski SMS do Pani Rose wszyscy odetchnęliśmy w ulgą.
Niedługo potem przyjechała Anabell.

Ana? Slapo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)