Pierwszego dnia. wieczorem zadzwonił do mnie kolega, czy nie pojechałbym z nim obejrzeć nowy motocykl, który chciał sobie kupić. Oczywiście się zgodziłem. Następnego dnia przyjechał po mnie. Dziś nie poszedłem na zajęcia, ale nigdy nie lubiłem się uczyć i siedzenie w sali było dla mnie istną torturą. Dopiero w połowie drogi dowiedziałem się gdzie jedziemy. Do Miami. Gdy dojechaliśmy, mój kumpel Zack wdał się w rozmowę z jakimś mężczyzną. Rozmawiali o motocyklach i już wiedziałem, że ten temat będzie ciągnął się godzinę. Gdy stałem i opierałem się o maskę samochodu, usłyszałem dźwięk gitar. Zainteresowany wyszedłem na ulicę. Gdzieś niedaleko odbywał się koncert.
- Idę się przejść - rzuciłem do czarnowłosego, który zbył mnie machnięciem ręki.
Wzruszyłem ramionami i ruszyłem chodnikiem w stronę hałasu. Na placu zbierało się sporo osób. Przepychając się, znalazłem blisko sceny. Gdy koncert się zaczął rozpoznałem wokalistkę. To była Lea. Kolor włosów i ubrania nieco inne, ale to ona. Zdziwiłem się bardzo. Nie wiedziałem, że ma swój zespół i jeździ na koncerty.
Gdy impreza dobiegła końca, zespół zaczął się pakować. Widziałem, jak Lea kieruje się poza teren. Ruszyłem, torując sobie ścieżkę rękami. W końcu do niej dotarłem.
- Lea? - zacząłem.
- Tak, to ja... Coś się stało? - spytała.
- Nie wiedziałem, że śpiewasz - wyjaśniłem.
- Tak, śpiewam, ale teraz jestem zajęta - starał się mnie zbyć.
- Nie o to chodziło, twój koncert był super. Masz niezwykły głos - przyznałem szczerze, idąc za nią.
- Dzięki - odparła jedynie, wciąż idąc przed siebie.
- Wracasz do akademii? - zapytałem.
- Wieczorem, teraz wybieram się na krótki spacer, a ty co tutaj robisz?
- Przyjechałem z kumplem, załatwiać jego interesy. Całkiem przypadkiem dowiedziałem się o koncercie i chciałem posłuchać.
- To gdzie zostawiłeś kolegę? - zapytała odgarniając włosy nachodzące na oczy.
- Gada z kimś - odpowiedziałem.
Zack w tym momencie był najmniej ważny. Na pewno będzie tam stał przez kilka godzin pasjonując się motocyklami.
- Masz ochotę wybrać się coś zjeść? - zapytałem - Pewnie po koncercie jesteś głodna. A w pobliżu mijałem małą knajpę.
(Lea?)
- Idę się przejść - rzuciłem do czarnowłosego, który zbył mnie machnięciem ręki.
Wzruszyłem ramionami i ruszyłem chodnikiem w stronę hałasu. Na placu zbierało się sporo osób. Przepychając się, znalazłem blisko sceny. Gdy koncert się zaczął rozpoznałem wokalistkę. To była Lea. Kolor włosów i ubrania nieco inne, ale to ona. Zdziwiłem się bardzo. Nie wiedziałem, że ma swój zespół i jeździ na koncerty.
Gdy impreza dobiegła końca, zespół zaczął się pakować. Widziałem, jak Lea kieruje się poza teren. Ruszyłem, torując sobie ścieżkę rękami. W końcu do niej dotarłem.
- Lea? - zacząłem.
- Tak, to ja... Coś się stało? - spytała.
- Nie wiedziałem, że śpiewasz - wyjaśniłem.
- Tak, śpiewam, ale teraz jestem zajęta - starał się mnie zbyć.
- Nie o to chodziło, twój koncert był super. Masz niezwykły głos - przyznałem szczerze, idąc za nią.
- Dzięki - odparła jedynie, wciąż idąc przed siebie.
- Wracasz do akademii? - zapytałem.
- Wieczorem, teraz wybieram się na krótki spacer, a ty co tutaj robisz?
- Przyjechałem z kumplem, załatwiać jego interesy. Całkiem przypadkiem dowiedziałem się o koncercie i chciałem posłuchać.
- To gdzie zostawiłeś kolegę? - zapytała odgarniając włosy nachodzące na oczy.
- Gada z kimś - odpowiedziałem.
Zack w tym momencie był najmniej ważny. Na pewno będzie tam stał przez kilka godzin pasjonując się motocyklami.
- Masz ochotę wybrać się coś zjeść? - zapytałem - Pewnie po koncercie jesteś głodna. A w pobliżu mijałem małą knajpę.
(Lea?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)