poniedziałek, 13 lutego 2017

Od Arzayela C.D Luke'a

Po skończonym śniadanku udałam się do swojego pokoju. Z tego co przeczytałam na swoim planie zajęć przed jazdą miałam oporządzić moją małą Lemonkę. Postanowiłam zrobić to wcześniej żeby mieć chwilę czasu na zabawę z ołówkiem. Przebrałam się w ubrania, których zawsze używałam do sprzątania. Spakowałam do torebki wszystko czego potrzebowałam do torebki. W drodze do stajni zahaczyłam jeszcze o stołówkę z nadzieją, że zostały jeszcze jakieś jogurty. Głupi ma zawsze szczęście. Jedna z kucharek odstawiła go specjalnie dla mnie. Podziękowałam starszej kobiecie i z uroczym uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę stajni.
Stojąc przed boksem klaczy. Rzuciłam swoją torebkę pod ścianę żeby nikomu nie przeszkadzała. Lemon słysząc mój głos uniosła łeb do góry. Wystawiła go przez drzwi boksu.
- Cześć słodziaku – pogłaskałam ją po pyszczku. - Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo pięknie – zaśmiałam się. Pocałowałam ją. Odsunęłam się od niej nie zwracając większej uwagi na to co dzieje się wokół mnie. Poczułam jak coś podcina mi nogi. Przygotowałam się na upadek na ziemię jednak zostałam mile zaskoczona. Wylądowałam na czymś całkiem miękkim.
- Wygląda na to, że jesteś mi dziś pisana – usłyszałam głos, z którym już raz dzisiaj się spotkałam.
- Cześć Luke – uśmiechnęłam się. - Jak tam samopoczucie od naszego poprzedniego spotkania? - usiadłam po turecku w taczce, którą prowadził.
- Jest dobrze. Nie mam na co narzekać – odwzajemnił gest.
- Co powiesz na pomocną dłoń z mojej strony? Pomogę ci z tym siankiem – poklepałam suchą trawkę, na której siedziałam.
- Jest jakiś haczyk?
- Oczywiście, że tak. Do każdego boksu będziesz woził mnie taczką. Idzie pan na taki układ?

<Luke?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)