środa, 22 lutego 2017

Od Irmy C.D Jonathana

Nie podobało mi się kiedy obok mnie kręciło się tylu ludzi... Byłam przerażona ich obecnością, bo zbyt wiele przeszłam jak na ten jeden dzień? Nie wiem właściwie ile czasu minęło. Byłam tak zdenerwowana że musieli mi podać leki uspokajające, po których z kolei znowu poczułam się otumaniona i dziwnie słaba. Lekarze wbijali mi igły w ręce i pobierali krew do badań. Później przenieśli mnie na salę gdzie czekał już na mnie mój chłopak, na co lekko się ucieszyłam, lecz niestety nie mogłam zbyt okazać mojej radości przez głupie leki! Było mi zimno nie wiedząc czemu, więc zgoniłam to na stres i leki, które mi podano. Chłopak usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę, którą mocno ścisnęłam ze strachu, oraz dlatego że nie chciałam żeby odchodził i mnie tutaj sama zostawiał...
- Spokojnie nie odejdę! - odparł spokojnie gładząc mnie po policzku, na co lekko się uśmiechnęłam.
- Ile mnie nie było dni? - spytałam na co się zamyślił.
- Jakieś dwa dni, ale w sumie można powiedzieć że trzy - odparł na co się lekko wzdrygnęłam, bo nie wiedziałam że tak dużo czasu minęło! Zacisnęłam rękę w pięść na kocu którym byłam przykryta i wbiłam w niego wzrok. Nie odzywałam się przez dłuższą chwilę, bo zajęłam się swoimi myślami o tym, jak cudem uniknęłam wielokrotnych gwałtów, które były gorsze od śmierci. Gdybym była tam kilka godzin dłużej, to z pewnością mężczyzna by mnie wywiózł w inne miejsce i zabawiał się mną, plus mógł mnie sprzedać jako żywy towar komuś innemu, gdybym mu się znudziła... Na tę myśl aż się wzdrygnęłam, co zauważył chłopak.
- Irma? - wypowiedział ze zmartwieniem moje imię, na co odważyłam się na niego spojrzeć i spotkałam się z jego zmartwionym wzrokiem.
- W-wszystko w porządku - szepnęłam drżącym głosem, a wargi mnie nieźle drżały kiedy to mówiłam.
- Wiem że tak nie jest... - powiedział i ścisnął mi bardziej rękę.
- Jeszcze kilka godzin, a stałabym się żywym towarem dla zboczeńców - odparłam, a z oczu poleciały mi łzy, które szybko starł.
- Chcę już stąd wyjść! - powiedziałam na co spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem.
- Wszystko będzie dobrze! Niedługo stąd wyjdziesz i będziesz w domu - odparł co mnie trochę uspokoiło.
**
Wypuścili mnie dopiero następnego dnia. Starałam się unikać innych ludzi jak to było tylko możliwe. Jonathan widział że się boję i wiedział że potrzebuje czasu by ponownie wszystkim zaufać. No! Jemu cały czas ufałam, więc o tyle było dobrze, lecz musiałam brać jakieś lekarstwa, które przypisali mi lekarze i kazali brać to świństwo. Gdy weszłam do pokoju, stanęłam jak słup soli i nie wiedziałam co mam zrobić. Chłopak złapał mnie więc za rękę i pomógł usiąść na łóżku. Rozglądałam się nerwowo, jakbym próbowała dostrzec bądź przewidzieć jakieś zagrożenie. Widząc to, chłopak nagle mnie do siebie przytulił, żebym się w końcu uspokoiła. Przez chwilę byłam sztywna i nie wiedziałam co mam robić, lecz w końcu rozluźniłam mięśnie i mocniej siew niego wtuliłam, szukając u niego bezpieczeństwa. Chciałam żeby w końcu ten koszmar się skończył... Chciałam w końcu żyć normalnie, a nie całe życie oglądać się za siebie bo paru psycholi postanowiło zrujnować mi życie! Co robi ta policja?! Przecież miałam mieć ochronę!
- Jonathan boję się.... - odezwałam się drżącym głosem, ciągle się w niego tuląc przerażona i drżąca - Nie zostawiaj mnie proszę... - wyszeptałam przez łzy. Gdyby mnie teraz zostawił co bym z jednej strony zrozumiałam, lecz z drugiej straciłabym ważną mi osobę oraz poczucie bezpieczeństwa, co by spowodowało że chyba bym popełniła samobójstwo.

< Jonathan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)