poniedziałek, 13 lutego 2017

Od Holiday C.D Luke'a

- No ja myślę - odwróciłam głowę, niczym obrażony pięciolatek i tupnęłam mocno nogą - Gadam tyle ile przeciętny człowiek mówić powinien, a to, że tobie się to nie podoba to już nie mój problem, ale tylko i wyłącznie twój - to ostatnie słowo bardziej zaakcentowałam. Luke patrzył na mnie z ogromnym rozbawieniem, czyli tak jak awsze, kiedy robiam coś bardzo głupiego. I tym razem nie miałam co do tego najmniejszej wątpliwości.
Jednak zanim zaczęłam chociażby wypluwać z siebie jakiekolwiek słowa, Luke zaczął mnie łaskotać. Ciekawa jestem, czy ktokolwiek dałby rady zgadnąć co właśnie zrobiłam. Uprzedzam pytania. Zaczęłam się śmiać jak głupia. Po raz kolejny tego dnia. Nie wiem, przy tym blondynie zachowuję się jakoś nienormalnie. Już trzeci raz tej skubanej soboty się śmieję. Dwa razy było to nieuzasadnione, a raz mnie do tego zmusił. Oj, zemsta będzie bardzo, bardzo słodka, ale trzeba ją zachować na odpowiedni do tego moment.
W końcu udało mi się zepchnąć z siebie chyba ze stu kilogramowego chłopaka, ale próbując uciec jak najdalej od niego, potknęłam się i upadłam, ale niestety, lub w sumie można stwierdzić, że stety, Luke złapał mnie w pasie, żebym nie upadła. I bez litośc zaczął znowu łaskotać mnie po brzuchu. W końcu zabrakło mi tchu i po prostu rozłożyłam się na trawie, próbując złapać oddech, ale nie ułatwiał mi w tym zadaniu Luke, który nadal bezlitoście łaskotał, dopiero po chwili udało mi się wykrztusić parę zniekształoconych słów:
- Bła - agam, Sto - op.
Tak, uzyskałam dobry efekt. Luke spojrzał na mnie trochę zdziwiony, ale i też z lekko zatroskaną minką, co gdyby nie brak oddechu spotkałoby się z kolejną idiotyczną salwą śmiechu. Z oich ust wydobył się tylko suchy kaszel i wymamrotałam coś w rodzaju: "Masz może wodę?", a chłopak pewny, że opowiadam koljeny nic nie znaczący żart, odpowiedział tylko:
- Jest w sadzawce, jeśli cię to interesuje. Przynieść? - kolejny... albo w sumie pierwszy nieśmieszny żart Luke'a. Czasami trzeba odróżnić żart od nieżartu. Mój głos był bardzo cichy.
- A - ale se - erio - szepnęłam. Miałam wrażenie, że moje usta się poruszają, ale nie wydobywa się z nich żaden odgłos. Po chwili z 'śmiechowego' wyczerpania, zamknęłam oczy i zapadłam w głęboki sen.
~*~
Nic mi się nie śniło. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nic nie czułam. Kiedy tylko się obudziłam poczułam kogoś ręce. Otworzyłam szerzej oczy, ale szybko je z powrotem zamknęłam, kiedy tylko oślepiło mnie jasne słońce. W parę sekund przyzwyczaiłam wzrok do jasnego światła i spojrzałam na mojego przybysza. Okazał się nim być smukły, wysoki blondyn. Po chwili przyglądania zorientowałam się, że to Luke. Kołysałam się w rytm kroków. Widocznie niósł mnie o własnych siłach, nie skorzystał z pomocy żadnego z wierzchowców, choć myślę, że Sydney zrobiłaby to z większą ochotą niż Luke.

Luke? Nie obrażaj się na mnie, no.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)