wtorek, 21 lutego 2017

Od Jonathana C.D Irmy

Podszedłem cicho do okienka chatki i ostrożnie przez nie zajrzałem. Ujrzałem dwóch umięśnionych mężczyzn, którzy z pewnością nie przyjechali tu w dobrych zamiarach. Rozejrzałem się dokładniej. Na rozwalającym się stole leżała broń, a posadzkę "zdobiły" gdzieniegdzie ślady krwi. Cicho pobiegłem trochę dalej w las. Od razu wyjąłem telefon i zadzwoniłem po policję i pogotowie. Jako że miejsce to znajdowało się głęboko w lesie dotarcie na miejsce zajęło służbom specjalnym dosyć dużo czasu. Byli dopiero po około 50 minutach. Wymieniłem z policją kilka zdań. Jeden z policjantów z odbezpieczoną bronią wszedł do budynku. Byłem pełny obaw. Mogło być już zbyt późno. Usłyszałem strzał i mimowolnie zacisnąłem pięści. Po dłużącej się w nieskończoność chwili policjant wyprowadził z chatki słabą Irmę. Od razu zajęli się nią ratownicy medyczni. Nie czekając długo pobiegłem do karetki, gdzie położono dziewczynę. Wyglądała na bardzo przestraszoną. Kuliła się w kącie. Podszedłem do niej ostrożnie i zacząłem ją uspokajać. Przytuliłem ją do siebie a ona zaczęła płakać. Samochód ruszył. Fizycznie z Irmą nie było aż tak źle, więc jechała do szpitala tylko na badania. Całą drogę do szpitala trzymałem dziewczynę w objęciach. Dopiero gdy zanieśono ją do sali na badania rozstałem się z nią. Zdenerwowany i zmartwiony siedziałem przed salą.
"Kiedy to się wreszcie skończy?"- pytałem się w myślach.
Mimo wszystko, nie zależnie ile miałoby to trwać będę trwał przy Irmie.
<Irma? Wena mnie opuściła>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)