piątek, 24 lutego 2017

Od Luke'a C.D Holiday

Tę noc mogłem zdecydowanie zaliczyć do tych gorszych. A była głównie taka dlatego, że nie zbyt długo przyszło mi pospać, co spowodowane było także i tym, że wyszedłem z pokoju Holiday o mocno późnej porze. Miałem szczęście, że nikt nie zauważył mnie wychodzącego stamtąd, bowiem godzina była bardzo wymowna. Cała akademia już spała, najprawdopodobniej poza mną i rudowłosą, która to przerwała nasz nocny seans ostatnim ziewnięciem tamtej nocy. Nie pozostawało mi więc nic innego, jak wywlec się w kierunku swojego lokum, życząc sobie w duchu, że i tam wszystko przebiegnie po mojej myśli. Najwidoczniej mój zaspany umysł miał inną wizję, bowiem nim się obejrzałem, a zamiast wylądować we swym własnym łóżku, skończyłem w tym, w którym spał w najlepsze Carl. Zdając sobie sprawę z tego, że nie jest to raczej mój kąt do odpoczynku, jęknąłem pod nosem, wiedząc, że będę musiał podnieść swoje cztery litery raz jeszcze. I to w dodatku w niebywale szybkim tempie, bo za nic w świecie nie chciałem sprawić, że chłopak rozbudzi się, zauważając mnie przy nim w dwuznacznej sytuacji. Co to, to nie. Dużo większy pociąg czułem do swoich poduszek, aniżeli do tego aspołecznego człowieka, z którym to nie przyszło mi nawiązać żadnych, bliższych relacji. I w normalnym sensie i w tym przeznaczonym dla osób szukających we wszystkim drugiego dna.
Mogło nawet się wydawać, że zaraz po tym jak wyląduję we swym łóżku, to wszystko pójdzie już jak najbardziej z górki. Jak wiadomo, nadzieja matką głupich - chyba była także i moją rodzicielką, bowiem głupota często objawiała się nie tylko w moim zachowaniu, ale i w myślach i słowach, które wypływały z ust. Leżąc już grzecznie pod grubą warstwą nakryć, czując delikatny chłód, który muskał każdy odkryty skrawek mego ciała, sądziłem, że szybko uda mi się odpłynąć prosto w objęcia Morfeusza. Jednakże, jak mogłem się tego spodziewać, wzięło mnie wtedy na wspomnienia rzeczy, które choć wydarzyły się dosyć dawno, to wciąż były dla mnie piekielnie ważne. Nie chciałem jednak zamęczać się myślami w momencie, w którym potrzebny był mi tylko i wyłącznie sen... Na siłę więc zamykając swe oporne jednak powieki, sięgnąłem po omacku po telefon i słuchawki, mając nadzieję, że słuchanie ulubionych utworów przyniesie mi tak długo wyczekiwany sen. Nie przyniosło to jednak żadnych oczekiwanych skutków, a tylko i wyłącznie sprawiło, że spędziłem nieomal trzy kwadranse na delikatnym podrygiwaniu w rytm dudniącej wprost do mych uszu muzyki. W końcu poddałem się, wzdychając przy tym ciężko, ledwo gdy tylko zrozumiałem, że wszelkie moje starania idą na marne. Wtedy, kiedy myślałem już, że sen najzwyczajniej nie będzie mi dany, zasnąłem w najlepsze, tak, że nawet nie pamiętałem, czy cokolwiek mi się śniło.
~**~
Pobudka również nie była dla mnie łatwa. Wiedziałem jednak, że jeżeli chcę o normalnej porze skorzystać z łazienki, to musiałem wstać już w tamtym momencie. Nie miałem zamiaru patrzeć, jak dziewczyny lenią się w środku, tłumacząc to oczywiście tym, że są kobietami, w związku z czym wszystko wychodzi im w dużo wolniejszym tempie. Może i coś w tym było, bowiem moje siostry często tłumaczyły się podobnymi wymówkami, choć tak naprawdę nie robiły w tej łazience nic szczególnego...
Tak czy inaczej, naczekałem się już zbyt dużo razy w swoim życiu, aby czekać i wtedy, więc pospiesznie wstałem, mając nadzieję, że uda mi się wylądować pod prysznicem. Tak też i się stało, z czego byłem bardzo zadowolony, bo przyniosło mi to niemałą ulgę. W końcu, wczorajszej nocy nie myślałem o niczym innym, jak pójściu spać, więc nie w głowie były mi nocne wycieczki do łazienki. A szkoda, bo po tak intensywnym dniu żałowałem, że nie wszedłem choć na chwilę pod ten cholerny prysznic.
- Długo jeszczeee? - usłyszałem jęk Cassandry, uparcie pukającej w drzwi oblężonego przeze mnie pomieszczenia. Najwidoczniej przebudziła się już na dobre, zauważając tym samym, że to ja muszę zajmować upragnioną przez nią łazienkę. Po chwili dołączyła się do niej Phoebe, nie szczędząca na mnie ani jednego, ostrego słowa.
- Tak - prychnąłem pod nosem, otwierając równocześnie drzwi z jeszcze nie ubraną koszulką w ręce. Oszczędziłem im czekania tych kilku sekund dłużej, ubierając już ją po drugiej stronie drzwi, mając nadzieję, że potraktują mnie przez to nieco łaskawiej.
Tak też było, bowiem zamiast wieszać na mnie koty, zajęły się walką między sobą, która miała rozstrzygnąć o tym, której pierwszej dostanie się przywilej skorzystania z łazienki. Widząc, że najprawdopodobniej potrwa to jeszcze kilka dobrych chwil, Carl bez zastanowienia wparował do otwartego jeszcze pomieszczenia, wiedząc za pewne, że mogą się tak kłócić między sobą w nieskończoność. Nie chcąc słuchać tego, jak bardzo dziewczyny są wręcz wku*wione na chłopaka, po prostu narzuciłem na siebie bluzę, w ekspresowym tempie wręcz opuszczając pokój.
Życzyłem szczerze chłopakowi powodzenia, bo dwie uparte samice alfa wyglądały na mocno zdesperowane.
Z początku nie wiedziałem nawet, gdzie zamierzam pójść. Jakoś tak automatycznie wstałem, czując jakby, że mam jakąś bliżej nieopisaną misję do wykonania... Jednakże z racji, że nie przyszło mi jeszcze odgadnąć, czym ta misja była, podreptałem w kierunku pokoju Holiday, dobrze wiedząc, że dziewczyna na pewno już nie śpi.
Zapukałem więc, na szczęście nie musząc zbyt długo czekać na to, aby mi otworzono.
- Co tu robisz? - zmierzyła mnie lekko zdziwionym wzrokiem, wkładając dłonie do kieszeni swych spodni.
- Miłe powitanie, nie ma co - mruknąłem, opierając się bokiem o zimną framugę. Najwidoczniej nie spodobało się to dziewczynie, co całkowicie rozumiałem, bowiem musiała mocno zadrzeć swą głowę aby spojrzeć chociażby w kierunku mych oczu. No cóż, znowu odzywało się to, że dzieliła nas spora różnica względem wzrostu. - Czyżby księżniczka się nie wyspała?
- A tak całkiem serio?
- Sprawdzam czy pamiętasz, że jednak trzeba kiedyś wstać - uśmiechnąłem się szeroko, milknąc na chwilę, przypomniwszy ledwo sobie, że wciąż i nadal stoję na korytarzu. Musiałem zważać na słowa, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś akurat mijał się z moimi plecami. - Przecież wiem, że się za mną stęskniłaś, tak? Pomogłem Ci szybciej się ze mną spotkać - zaśmiałem się pod nosem, nachylając się w jej kierunku tak, aby tylko i wyłącznie ona mogła usłyszeć moje słowa. Na szczęście zareagowała tak, jak tego się spodziewałem - wycofała się o krok, dzięki czemu bez żadnych zbędnych problemów mogłem wejść do środka jej pokoju, zamykając przy tym drzwi.
- Jesteś takim cholernym idiotą, Luke... - westchnęła rudowłosa, obserwując, jak podpieram się o najbliższą ścianę.
- Wzajemnie, panno Holiday Clarks.
<Holiday? Jest... Źle.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)