-Zazdroszczę ci-powiedziałam znienacka.
-Ale czego?-zapytał zdziwiony.
-Jak to czego, psa-mówiłam.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Mało osób mi go zazdrości. Na prawdę nie wolałabyś mieć jakiegoś rasowego?-zapytał.
-Nie. Rasowe wydawały mi się zawsze takie dumne i patrzące na wszystko
ze wzgardą. Ale żadnym psem bym nie pogardziła. Bardzo chcę mieć psa,
ale moją mamę kiedyś ugryzł i mi nie pozwala. Mimo że jestem dorosła to
cały czas mnie kontroluje i jest nadopiekuńcza-rzekłam po czym
spojrzałam na zegarek.-Muszę już iść, za pół godziny mam jazdę
powiedziałam.
Udałam się do stajni. Wzięłam szczotki Wings i poszłam do boksu klaczy.
Szło całkiem dobrze. Ale gdy przyszła kolej na czyszczenie kopyt to...
Szkoda gadać.
-Wings, Noga-mówiłam stosując każdy możliwy ton głosu ale to nie skutkowało.
Nagle do drzwi boksu podszedł Ryan.
-Pomóc ci?-zapytał.
-A jak myślisz?-powiedziałam żałośnie.
<Ryan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)