środa, 31 sierpnia 2016

Od Molly C.D Ryana

Gdy wróciłam z imprezy wyciągnęłam z szafki laptopa. Otworzyłam go i napisałam do mojej przyjaciółki. Opisałam jej wsyztsko co się tu działo. Ta po chwili odpisała, że to jest okropne miejsce i że mi współczuje. Opisałam jej jescze jakim cudownym koniem jest Parys. Później pograłam trochę w jakieś gdy. Około 22 odłożyłam komputer i wzięłam moją pidżamę. Poszłam do łazienki i jak zawsze nalałam sobie gorącą wodę do wanny. Nalałam sobie trochę płynu który robił pianę.
*półtorej godziny później*
Byłam już gotowa do snu. Poszłam i połóżyłam się do łóżka. Okryłam się kołdrą i poszłam spać
*Następnego dnia*
Wstałam około 5.30. Wyjęłam z szafy białe bryczesy Eskadrona i niebieskie polo firmy Ralph Laurent oraz bieliznę. Ubrałam się. Wzięłam mój kask i rękawiczki. Załzyłam ejscze zcarne oficerki po czym wyszłam z pokoju. Poszłam na śniadanie. Tradycyjnie usiadłam z Bridget. Zjadłam płatki z mlekiem. Nastepnie poszłam do stajni. Od razu poszłam do boksu Parysa. Pogłaskałam go i powedziałam:
- Zaraz cię nakarmię.
Poszłam do paszarni i wzięłam wiadro z jego imieniem. Nasypałam tam otręby, owiec, peski słonecznika, miód i rodzynki. Wszystko wymieszałam i zaniosłam mojemu ulubieńcowi.
- Zazwyczaj karmimy wszytkie konie, a nie tylko jednego - usłyszałam znajomy mi głos.
- Daj mi spokój suko - warknęłam.
Widziałam, że Luna była wściekła. Nie lubiłam jej najbadziej w całej akademii. Zobaczyłam, że w naszą strone biegnie Ryan

Ryan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)