Przyjrzałam się chłopakowi. Był wyższy ode mnie. Miał tatuaże leż jakby
to powiedzieć… pasowały do jego osobowości? Nie wiem jak to nazwać, bo
dopiero co go poznaję, lecz chyba lubi tatuaże. Ogólnie wydawał się być
miły i nie wyglądał na typa, co lubi dokuczać, bądź żartować z innych.
To mnie nieco uspokoiło, ponieważ nie lubiłam takich osób. On jednak
wydawał się być inny…
- Masz może ochotę na krótki spacer krajoznawczy…? – spytał nagle.
Pytanie chłopaka mnie troszkę zdziwiło i zakłopotało jednocześnie. Z
jednej strony chciałam odmówić lecz z drugiej, nie mogłam wiecznie
siedzieć sama i z nikim nie rozmawiać, bo w końcu oszaleję… Muszę jakoś
odzyskać swoje dawne życie! To co? Zdecydujesz siew końcu? Czy każesz mu
tak czekać w nieskończoność? No dalej Irma! Więcej wiary! Przecież w
Polsce miałaś tylu znajomych… Powiedz coś wreszcie idiotko! Odezwij się!
– karciłam siebie w myślach.
- W sumie… To… Chyba tak… - powiedziałam znowu nieśmiało i mało pewnie siebie.
- W takim razie chodźmy – powiedział cicho chłopak.
Chyba on też nie za bardzo wiedział jak się ma zachować. Ja po trudnej
przeszłości stałam się odludkiem. Zupełnie, jakbym dostała inne życie i
osobowość. Nie wiem jak było z nim ale wydawał się być dość miły.
Szliśmy drużką w milczeniu. Żadne z nas nie miało odwagi się odezwać
jako pierwsze. W końcu jednak, to ja postanowiłam się odezwać, bo
denerwowało mnie, że stałam się taką niedojdą. Ponadto! Zdałam sobie
sprawę, że się nie przedstawiłam! Jeszcze lepiej… Brawo Irma! Prawdziwa
sierota z Ciebie! – skarciłam się po raz kolejny.
- Mam na imię Irma Enderfind, a Ty? – spytałam już bardziej przyjaźnie.
- Jason Reedus – przedstawił się.
- Też jesteś tu nowy? – bardziej stwierdziłam, niż spytałam.
- Tak. Wciąż się gubię po korytarzach… - dodał nieśmiało.
- Nie przejmuj się! Ja się gubię cały czas a jestem tu już prawie pięć
dni, a i tak ciągle się gubię… - dodałam już weselej i posłałam mu
przyjazny uśmiech.
- Czyli nie tylko ja jestem takim fajtłapą? – spytał retorycznie już z lekkim uśmiechem.
- Ano nie, jak widzisz… - odparłam.
Szliśmy dalej jedną z alejek i oglądaliśmy tereny akademii. Mimo iż
byłam tu tyle dni, to wciąż nie widziałam wszystkiego. Nagle w głowie
zaświtał mi pomysł, lecz nie wiedziałam, czy się sprawdzi…
- Dostałeś jakiegoś tymczasowego konia do jazdy? – spytałam.
- Tak, a co? – spytał zaciekawiony.
- Ja też… - powiedziałam nieco weselej – Może… Pojeździmy troszkę po terenach Akademii? Co Ty na to? – spytałam.
< Jason? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)