środa, 31 sierpnia 2016

Od Hope C.D Ryana

- Czy to twoje papierosy? - mówiąc to pokazałam mu paczkę, którą wyjęłam. Były to L&M cienkie niebieskie
- Nie - odparł - A ty palisz?
- Nie, ale widzę, że ty tak. Bez urazy - powiedziałam
Chłopak skinął głową i znowu zapadła cisza. Nikt z nas jej nie przerywał. Możliwe, że nam ona odpowiadała. Żadne z nas nie miało ochoty lub nie chciało jej przerywać... Może ze względu, że nie wiedzieliśmy, co powiedzieć lub nie chcieliśmy się poznać, ale czy ludzi można poznać? Sama nie wiem... Czasem ukrywają swą prawdziwą twarz pod najróżniejszymi maskami.... Udawają, kłamią... Możliwe, że ten chłopak do takich należy, ale... W każdym tkwi małe kłamstwo... Powinnam zająć się Empate to miły koń, którego lubię. Poszłam zostawiając chłopaka samego i zajęłam się Empate...
- Co malutki? - rzekłam głaszcząc go
Wyszczotkowałam go i wyczyściłam mu kopyta. Następnie wzięłam się za jego boks. Ciężka była to robota,ale jakoś dawałam sobie radę. Udało mi się wysprzątać jego brudną ściółkę, ale musiałem przynieść świeżą. Poszłam na zewnątrz i starałam się unieść małą bele siana, lecz nie dawałam rady. ~Hope, dasz radę to unieść~ powiedziałam sobie w myślach. Namęczyłam się okropnie i o milimetr się ruszyło. Co jest z tym nie tak?! Zawsze dawałam radę, a teraz?! Byłam wściekła na samą siebie!
- Może pomóc? - usłyszałam głos Ryana...
- Em... Byłam bym wdzięczna.... - powiedziałam lekko zawstydzona tą sytuacją...

Ryan??? Przepraszam, brak pomysłu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)