- Umiesz go osiodłać? - spytała.
- Teoretycznie, ale wolałbym, żeby ktoś był przy tym, bo przez przypadek mogę zrobić coś źle. - odparłem.
- Dobra, będę stała i patrzyła na twoje nieudane próby. - zaśmiała się.
- Tylko spróbuj! - rzuciłem i też nie roześmiałem. Ale ludzie! Bądźmy poważni. Zająłem się koniem. Z tego co dziewczyna mi powiedziała, nazywał się Gyps.
Wziąłem do ręki miękką szczotkę i czyściłem Gypsa.
- Nie pod włos! - skarciła mnie dziewczyna - Jestem Luna, a ty?
- Leo. - powiedziałem i zabrałem się do poprawnego czyszczenia konika. Potem wziąłem kopystkę i chwyciłem za pierwsze kopyto. Na tym skońvzyła się moja wiedza. Co zrobić dalej? Spojrzałem błagalnie na Lunę, a ta w śmiech.
- Daj. Pokażę ci. - odparła. Podałem jej kopystkę, a ona dokładnie wyjęła kamyki i błoto. Gdy skończyła kopyto miało na sobie strzałkę, co raczej jest dobrym znakiem.
- Zrób tak z następnymi. - powiedziała, a ja jej posłuchałem.
Spręzyłem s ię i wszystko dokładnie wykonałem.
Luna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)