środa, 31 sierpnia 2016

Od Renee C.D Jason'a

- Wydaję mi się, że powietrze się nie obrazi - uśmiechnęłam się nieznacznie, przesuwając krzesło w jego stronę. Wymruczał wręcz podziękowanie, po czym stopień grzeczności wskoczył na poziom królowej Elżbiety, kiedy życzyliśmy sobie nawzajem smacznego.
Większość posiłku upłynęła w ciszy - ja błądziłam widelcem wśród makaronu mojego spaghetti, podczas gdy chłopak jadł jedną kanapkę za drugą. Właśnie wtedy sobie uświadomiłam, że nawet nie znam jego imienia.
- Tak w ogóle... Renee jestem - uśmiechnęłam się ponownie, nieco bardziej zakłopotana, niż kiedy robiłam to wcześniej. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, którą chwilę później uścisnął.
- Jason - ujawnił swoją godność, odkładając prawie pusty talerz na bok. Ja tymczasem rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym panowała niezwykła cisza, zupełnie nie podobna do wcześniejszego harmideru. Zostało już oprócz nas tylko kilka osób - wysoki chłopak z dziewczyną o różnokolorowych oczach* i grupka dziewczyn, które z zawziętością przeglądały gazety, co chwilę dzieląc się swoimi przemyśleniami.
- Długo już tu jesteś? - z rozmyślań wyrwał mnie głos, którego się niespodziewałam. Sądziłam że nasza "znajomość" zakończy się na "Cześć" kiedy wyjdziemy z jadalni, podczas gdy Jason się odezwał, próbując kontynuować kiepsko zaczętą rozmowę.
- Przyjechałam przed południem - przełknęłam resztki mojego posiłku, po czym odsunęłam pusty talerz na bok - A Ty?
- Podobnie. Byłaś już w stajniach? - chwycił za ostatnią połówkę kanapki, chwilę później ją konsumując.
- Właściwie to zamierzałam przejść się po kolacji. Pójdziesz ze mną?
Chłopak w odpowiedzi kiwnął głową, więc kiedy odnosiliśmy talerze, umówiliśmy się przed budynkiem za piętnaście minut. W tym czasie zaglądnęłam do Snow'a, mając cichą nadzieję, że nie postanowił zdewastować połowy pokój. Leżał on na szczęście grzecznie, wygrzewając swoim ciepłem poduszki, które były na moim łóżku. A było ich całkiem sporo. Zarzuciłam na ramiona jeszcze bluzę, czując chłód panujący na zewnątrz przez otwarte okno. Do kieszeni schowałam paczkę papierosów i zapalniczkę, gdyby mnie "coś" wzięło, a było to bardzo prawdopodobne.
Po kilku minutach czekania, pod drzwiami zjawił się też Jason. Bez wymiany zbędnych słów podeszliśmy do dużej stajni, gdzie na drzwiach zauważyliśmy wywieszkę grup.
- Wygląda na to, że jeździmy razem, a bynajmniej tak będzie jutro - odezwał się chłopak, jeżdżąc palcem po papierze. Odszukałam swojego nazwiska wzrokiem i szybko zauważyłam, że chłopak ma rację. Jutro jeździłam z nim, na Orionie.
- Na kim jeździsz? - spytałam, zaglądając kątem oka do stajni, z której wyglądało całkiem sporo końskich głów. A to dopiero pierwszy budynek...
*- musiałam ich tu wepchnąć ;w;

<Jason?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)