Chciałam sobie *Nie widzisz jej, nie widzisz jej* powtarzałam sobie. Jednak kipiałam ze złości.
-O... Nasza s**a się znalazła.- powiedziała Molly.
-Morda na kłódkę Hilton.- syknęłam.
-O rany bo się popłaczę.- zaśmiała się.
-Mogę to załatwić.- uderzyłam ją pięścią w nos. Po chwili zaczęła jej cieknąć krew.
-Nie waż się do mnie tak mówić, lub obrażać moich przyjaciół. Bo przysięgam. Przyjdę po ciebie i nic po tobie nie zostanie.- syknęłam i odeszłam z siodłem i ogłowiem Szafira. Nie musiałam długo czekać na Elizabeth do której jak zwykle poleciała Molly ze skargą.
-Lily White tłumacz się.- powiedziała stanowczo. Westchnęłam tylko i dopięłam popręg.
-A więc tak. Byłam w siodlarni. Nagle do niej weszła Molly i zaczęła mnie wyzywać. Dlatego oberwała.- wyjaśniłam i wyprowadziłam ogiera z boksu. Wsiadłam na niego i pogalopowałam w stronę polany nad jeziorem którą odkryłam z Katrins. To było i jest piękne miejsce. Nagle usłyszałam stukot kopyt. O nie. Tylko nie to. Jeśli Rozpieszczona Księżniczka odkryje to miejsce to się zabiję. Szybko wsiadłam na Szafira i uciekłam. Nie miałam obaw co do polany. Była dobrze ukryta. Pojechałam za Molly. Nagle zorientowała się chyba że jadę za nią bo się zatrzymała.
-Jeszcze ci się nie znudziło chodzenie za mną?- spytała ze znudzeniem.
-Jakoś nie specjalnie.- odwarknęłam.
Molly?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)