Okazała się że Shine to klacz arabska. Znalazłem jej sprzęt. Wszyscy czyścili swoje konie. Następnie wszyscy je siodłali przyczepiając do siodła cały ekwipunek. Kiedy w końcu wszystkim się udało wyprowadziliśmy konie ze stajni aby następnie na nie wsiąść i pojechać za panią Mią. Jechaliśmy mniej więcej gęsiego. Jechaliśmy przez znajomą mi już łąkę. Było tam widać stado sarn. Nie zjadłem nic na śniadanie więc można było powiedzieć że trochę źle się czułem. Później jechaliśmy lasem. Nie podobała mi się ta droga gdyż ja i koń mogliśmy tam złapać kleszcza. Po wyjechaniu z lasu zobaczyliśmy wieś. Tam zrobiliśmy postój by konie się napiły. Z nikim nie rozmawiałem. Gdy konie ugasiły pragnienie wsiedliśmy na nie i ponownie jechaliśmy. Tym razem była to polno dróżka. Po tej drodze ponoć często jeżdżą samochody a to dobrze nie wróżyło. Na szczęście nie było słychać że w ogóle coś jechało. Polna droga doprowadziła nas do chodnika i porządnego asfaltu. To oznaczało że prawdopodobnie będziemy jechać miastem. Szliśmy stępem aby przypadkiem nie potrącić żadnego człowieka. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli, w sumie kto na co dzień widzi grupkę osób które jadą z końmi przez miasto.
Luna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)