Po kilku minutach oczekiwań szczytówka wędki zaczęła się gwałtownie ruszać. Zaciąłem wędkę po czym zacząłem zwijać żyłkę. Z wody wyłoniła się mała rybka.
-Haha! Co to jest?!-Zapytała rozbawiona.
-One większe nie będą.-Powiedziałem załamany.
Wrzuciłem rybę do wody a następnie sięgnąłem po kolejnego robaka. Dziewczynie najwidoczniej nie spodobała się temperatura wody i wyszła z niej.
-Tak szczerze nie chce mi się prowadzić dalej tego zakładu.-Powiedziałem.
Dziewczyna westchnęła z założonymi rękoma. Zarzuciłem po raz kolejny wędkę. Nic nie brało przez kilka minut.
-I co mistrzu?-Zaśmiała się.
-Ha-ha-ha.-Powiedziałem o czym westchnąłem.
Zwijałem żyłkę, jednak czułem że coś siedzi na haczyku. Okazało się że był to rak zawinięty w żyłkę.
-Rak!-Krzyknąłem po czym zacząłem się śmiać.
Lorraine patrzyła się na mnie krzywym wzrokiem po czym sama zaczęła się brechtać. Spróbowałem odplątać raka. Dobrze mi to szło gdy nagle wbiłem sobie haczyk w palec.
-Cholera jasna!-Krzyknąłem.
-Co ci się stało?-Zapytała.
-Nie ważne.-Powiedziałem wyciągając haczyk.
W końcu odplątałem raka. Wpuściłem go do wody. Dziewczyna usiadła na brzegu mocząc nogi. Na żyłkę również zaplątały się wodorosty. Odplątałem je a następnie powoli poszedłem w stronę dziewczyny aby rzucić glony w jej włosy. Udało mi się to. Lorraine od razu się zerwała i wyciągając wodorost z włosów zaczęła mnie gonić.
Lorraine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)