wtorek, 2 sierpnia 2016

Od Meg - zakup konia

Już jakiś czas temu zdecydowałam się na zakup konia. Jednak nie miał to być byle jaki koń. Moim upragnionym był przedstawiciel rasy Andaluzyjskiej. 
Siedziałam jak każdego rana na telefonie i przeglądałam hodowle tych zwierząt. Na jednej z nich ogłoszono aukcję. Spojrzałam na datę, to było dzisiaj. Hodowla była jakieś pięć kilometrów od tutejszego miasta.
Od razu poleciałam szukać właścicieli. Na moje szczęście złapałam Elizabeth na holu. Opowiedziałam jej co i jak, kobieta zgodziła się abym wzięła przyczepę. Jednak był problem. Nie mam prawa jazdy i samochodu. Wyciągnęłam telefon i od razu zaczęłam błagać Arthur'a o pomoc. Chłopak zgodził się bo musiał załatwić kilka spraw na mieście. 
Podczepiliśmy przyczepkę i ruszyliśmy w drogę. 
*** Po południu ***
Rozmawiałam dość długo z właścicielem na temat Dante'go. Bo to właśnie jego chciałam kupić. Mężczyzna nie był przekonany co do sprzedaży ogiera. Jednak udało mi się go przekonać. Zapłaciłam za niego znacznie więcej ale było warto.
Jeden ze stajennych wyprowadził konia. Dante szedł dumnym krokiem, jakby właśnie przechadzał się po ujeżdżalni przed tysiącami osób siedzącymi na widowni. Chłopak wprowadził wierzchowca, a my mogliśmy wrócić do akademii.
Droga powrotna była znacznie szybsza. Już nie musiałam się martwić czy ogier został sprzedany czy jeszcze na mnie czeka. Teraz był już mój i tylko mój. 
Arthur zaparkował niedaleko naszej stajni. Z budynku wyszła jak zawsze grupka ciekawskich osób. Wśród nich dostrzegłam blondynę. Na której widok miałam ochotę rzucić się z pięściami. Powstrzymałam się jednak i otworzyłam przyczepę, weszłam do niej i wyprowadziłam z niej Dante'go. Ogier był spokojny i opanowany. Nie przejął się podróżą ani nowym miejscem. Przez chwilę miałam wrażenie jakby był znudzony. Wyciągnęłam z kieszeni bojówek marchewkę i dałam mu ją. Ogier wyraźnie się ożywił. Na początku powąchał ją, po czym od razu zjadł. Trącił łbem moją nogę abym dała mu kolejną. Niestety nie miałam już żadnych.
- Przyniosę Ci później. - Uśmiechnęłam się i pogładziłam jego zadbaną i grzywę.
- Jak ma na imię? - Usłyszałam pytanie, padło ono z ust Tomas'a. Spojrzałam na niego. Chłopak stał obok Bridget. Dziewczyna była zazdrosna i to widać było z daleka.
- Dante. - Odpowiedziałam z dumą trzymając uwiąz konia. - Są jakieś wolne wybiegi?
- Jasne, chodź. - Powiedział i ruszył, nie czekając na zaproszenie poszłam jego śladem. 
Chłopak otworzył mi bramkę, weszłam do środka i tam odpięłam uwiąż ogiera puszczając go aby sobie trochę pobiegał i oswoił z nową sytuacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)