środa, 17 maja 2017

Od Adeline C.D Luke'a

Moje dłonie zadrżały, a szczekający pies wyrwał mnie z chaosu, który rozbudził się w mojej głowie. Usiadłam na materacu łóżka, a już po chwili przyszło do mnie trochę rozumu, a widok, który rozciągał się w moim pokoju, był po prostu przerażający. Przypominał mi tę sytuację, w której po raz ostatni spotkałam się z moim rodzonym bratem. Właśnie. Co się stało, że od tak sięgnęłam po alkohol i w tym momencie wyglądam jakbym była od niego uzależniona przez co najmniej kilka miesięcy? Zadzwonił do mnie ten piep**ony egoista i zaczął krzyczeć i wyzywać moją osobę od ku*w i suk. Czym ja sobie na to zasłużyłam? Może tym, że znalazłam sobie najlepszego partnera na świecie? Może jednak tym, że nie było mnie przy nim gdy nasi rodzice odeszli z tego świata, przez jakiegoś cholernego kierowcę, który nie potrafił wcisnąć hamulca. Zaczął mi wypominać, że po tak krótkim czasie spędzonym w akademii zaczęłam się z kimś spotykać i, że jestem taka szczęśliwa… że zapomniałam o mojej rodzinie, którą tak naprawdę już straciłam. Wrzeszczał, że nie zasługuję na tak cudowną rodzinę, która chciałaby mnie wspierać, ale nie ma jak, ponieważ jestem za bardzo od nich oddalona. Przecież dla prawdziwych członków rodziny, nawet niezliczone ilości kilometrów, nie robią im różnicy, ponieważ to tylko odległość do ich ukochanej osoby, której tak mocno im brakuje. Nie potrafiłam zapanować nad rosnącym we mnie żalem, złością oraz smutkiem. Efekt wyszedł na alkoholu, który powinien przynieść mi ukojenie, jak i zapomnienie o problemach. Ale co przyniósł? Przyniósł mi rzecz, której tak bardzo się bałam, której tak bardzo nie chciała, i której tak bardzo żałuje. Chciałabym trochę cofnąć się w czasie i naprawić bieg sytuacji, która wpędziła mnie w niemałe kłopoty.
- Hubby? On powiedział, że to już koniec? Czy mój Luke’y, którego tak bardzo kochałam i kocham, powiedział, że nie chce trwać już dłużej w tym związku? – Powiedziałam do psa, który położył mi swoją głowę na kolanach, które były całe posiniaczone od ciągłych treningów. Zwierzę tylko przekrzywiło głowę i posłało mi spojrzenie, które przepełnione było niezrozumieniem, ale też smutkiem, który ogarnął mnie czyli jego właścicielkę. Położyłam swoją dłoń na puchatej sierści kudłacza i zaczęłam zataczać nią krągi.
- Miał rację. Ten związek jest toksyczny. – Powiedziałam, a pojedyncza łza spłynęła mi po porcelanowym policzku, który teraz stał się delikatnie zarumieniony od ilości alkoholu, którą wypiłam. – Mówił, pamiętaj, że zawszę będę Cię kochał. To tylko puste słowa, które teraz trzymają moje ciało w objęciach i zmuszają je do wszystkiego, czego nie chcę moje serce i mózg.
~*~
Moje oczy otworzyły się pod wpływem silnego uderzenia w moją klatkę piersiową. Rzecz jasne okazało się, że Hubby jak zawsze zapomniał o swojej wadze, która już pewnie przekroczyła moją i wgramolił się prosto na mnie.
- Tylko Ty mi pozostałeś mój drogi. Jak się teraz cieszę, że Ciebie mam ty cholerny kudłaczu. – Zaśmiałam się, a w mojej głowie pojawiła się myśl o tym co w tym momencie robi niebieskooki blondyn, który wczoraj nawrzeszczał na mnie. Jednakże ta myśl przestała po chwili mnie dręczyć, a ja wiedząc, że już zaraz mamy wspólny trening z panną Rose, która po prostu zabiłaby mnie jakbym się spóźniła, zerwałam się z łóżka i bez zbędnego namysłu podeszłam do szafy, z której wylewały się ubrania. Wybrałam normalne czarne bryczesy oraz tego samego bluzkę, która miała delikatne wycięcie na kręgosłupie i łopatkach. Rzecz jasna ubranie się poszło mi bardzo szybko i już po kilku minutach mogłam wyjść już do stajni, oraz zacząć przygotowywanie Double’a do treningu, który nieubłagalnie szybko się zbliżał. Trzeba było przyznać, że nie przepadałam treningów z właścicielką Akademii, ponieważ dążyła ona do perfekcji, przez którą bardzo często trafiał mnie szlag. Jednakże byłam również zmuszona do uczestnictwa w treningu skokowym, dlatego iż już za tydzień miałam zamiar wyjechać z gniadoszem na zawody właśnie z tejże dyscypliny, którą oboje ubóstwialiśmy. Otworzyłam drzwi bez zbędnego wysiłku i wypuściłam psa, który wystrzelił jak z procy. Byłam niesamowicie szczęśliwa z tego, że zmęczonego i wychudzonego szczeniaka udało się odratować. Sama również wyparowałam z pokoju i dokładnie go zamknęłam, by ktoś kogo obecności nie chciałam, wdarł się do pomieszczenia i zobaczył bałagan, którym spowite było moje lokum w Akademii. Bez zawahania skierowałam się od razu do stajni, w której stały konie prywatne, a w tym należący do mnie ogier belgijski. Nie dane było mi w spokoju oporządzić konia, który tryskał niemałą chęcią do działania. Na mojej drodze pojawił się wysoki chłopak, którym jak się okazało był nikt inny niż Luke. Posłałam mu pełne złości spojrzenie, które wręcz emanowało chłodem. Podeszłam do młodego mężczyzny. Nie wiedziałam jakie relacje nas łączą, czy jesteśmy nadal w związku, jednakże wiedziałam, że byłam wściekła na jego zachowanie.
- To teraz Ty mnie cho**ra posłuchaj. Myślisz, że jest mi łatwo z zaistniałą sytuacją? Myślisz, że do cholery jest mi miło, gdy mój brat do mnie wydzwania i wyzywa mnie od najgorszych? Mówi, że nie zasługuję na tak wspaniałą rodzinę, która w dzieciństwie poświęciła mi tak dużo swojego cennego czasu? Do cholery jasnej zrozum to! Ja wiem, że jest Ci ciężko z taką szmatą jaką jestem ja, ale mogłeś chociaż wstrzymać się od tych głupich słów, które doprowadziły mnie wczoraj do jeszcze gorszego stanu?! Mój pies nawet lepiej mnie zrozumiał, a Ty zachowałeś się jak skończony dupek, który nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami. Może i masz rację. Może ten związek jest toksyczny i trzeba z niego zrezygnować? Droga wolna, to Twoja decyzja. – Wykrzyczałam z frustracją, a z każdym kolejnym słowem przyszpilałam go do ściany boksu, w którym stał mój gniadosz. – Albo wiesz co? Daruj sobie słów. Dziękuję za Twoją miłość, którą mnie obdarzyłeś. Dziękuje za najwspanialsze chwile w moim życiu. – Powiedziałam, a po chwili wybiegłam z budynku. W natychmiastowym tempie znalazłam się w swoim pokoju. Nie było tam nikogo, a to bardzo mi sprzyjało. Chwyciłam za pierwszą lepszą butelkę i cisnęłam ją o ziemię. Wybrałam odłamek, który kończył się najostrzejszym bokiem. Zsunęłam się po drzwiach prowadzących do mojej łazienki, a szkło szybko znalazło się na moim nadgarstku, który prędko oblał się pięknym szkarłatnym płynem.
- Przynajmniej nie sprawię już nikomu innemu problemu – szepnęłam, a łzy bólu ponownie leciały z moich podpuchniętych oczu. Kolejne cięcie przeszyło moje przedramię, lecz te było o wiele mocniejsze i pewniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)