poniedziałek, 15 maja 2017

Od Daniela C.D Aevy+odejście

Dzieciaki trzeba było nakarmić, przez co wróciliśmy weseli z spaceru. Uwinęliśmy się z nakarmieniem i przewijaniem, a Simone zadeklarowała, że jest oburzona nie przybyciem mojego ojca. Ja jednak wolałbym, żeby ten facet tu nie przyjeżdżał. On nie zaakceptowałby Aevy! Szczerze to nawet nie wie o maluchach, co delikatnie mnie dręczyło. nakarmieniu dzieci i przewinięciu ich, miałem je wykąpać w czym przeszkodziła mi Simone.
-Kur*a! Twój ojciec przyjechał!- Simone potarła spocone czoło i przysiadła na sofie.
Aeva popatrzyła na mnie zdenerwowana po czym poszła do pokoju dziecięcego.
-Dobra, idę do niego...- mruknąłem, po czym ruszyłem do drzwi pokoju.
Niechętnie zamknąłem drzwi i powoli, noga za nogą schodziłem po stopniach. Co chwila pomrukiwałem coś o tym po co przyjechał...
-Pani Rose, myślę, że mój syn, powiedziałby mi, że jego dziewczyna jest brzemienna!- mój ojciec krzyczał na p. Rose.
Kobieta widocznie była oburzona, że zarzuca się jej kłamstwo. Po cichu podszedłem do ojca od tyłu i przysłuchiwałem się dalszej rozmowie.
-A więc...Pan Turmes? Czy tak? Pan chciał coś ode mnie.- zagaiłem, stukając ojca w ramię.
Ojciec odwrócił się w moją stronę z nietęgą miną, jakby zjadł cytrynę. Na jego twarz wstąpił uśmiech, zaśmiał się i przytulił mnie...wróć! Ojciec mnie przytulił?! Skrępowany zaistniałą sytuacją, oddałem się tulącemu ojcu.
-Tato...Czego chcesz?-odciągnąłem ojca w bok i spojrzałem mu w oczy.
Jego twarz spochmurniała i przybrała zły wyraz.
-A więc...Załatwiłem Ci studia!-wykrzyknął sczęśliwy.
Wtem cały świat jakby zastygł w bezruchu. Ja mam jechać na studia? Jeden dzień temu wziąłem ślub, a teraz mam jechać do jakiejś uczelni?
-Ojcze...Ja nie pojadę...-oznajmiłem szybko, zaciskając pięść.
-Pojedziesz! Pojedziesz!- Pedro podniósł głos.
Kłóciliśmy się bardzo długo, pani Rose patrzyła na wszystko, co chwila uśmiechając się złośliwie. Rodziciel doprowadzał mnie do wściekłości, gdy upierał się, że koniecznie muszę wyjechać na te cholerne studia.
- Co będziesz robił w przyszłości bez skończonych studiów?! Czy Ty do cho**ry potrafisz pojąć, że na tym świecie będziesz nikim bez tych wszystkich dyplomów?! – Krzyczał mój ojciec, który teraz zrobił się czerwony ze złości i krzyku.
- Potrafię to pojąć, lecz nie zostawię mojej żony i dzieci! – Wykrzyknąłem, a już po chwili uświadomiłem sobie w jak okropnych okolicznościach mój ojciec dowiedział się prawdy.
- Czyli to prawda, że Twoja partnerka była brzemienna i zostałeś jej mężem? Czemu Ty mi o tym nic nie powiedziałeś, synu! – Powiedział, a jego wyraz twarzy znacznie złagodniał. – Chcę ją poznać, gdzie ona jest? – Dokończył, a jego oczy błysnęły z zainteresowaniem.
- Chcesz ją poznać tylko i wyłącznie po to żeby mnie opier**lić za to z kim się związałem, prawda? – Bąknąłem i zgromiłem ojca wzrokiem moich niebieskich oczu.
- Nie. Chcę wiedzieć jak wygląda moja synowa, a przede wszystkim chcę poznać mojego wnuczka, rzecz jasna. – Rzekł i uniósł brew. – Którędy? – Zapytał.
- Chodź za mną – powiedziałem i ruszyłem w stronę naszego wspólnego pokoju, w którym czekała moja żona i moje dzieci. Rodziciel na pewno będzie zdziwiony gdy zobaczy trójkę dzieciaków, które prawdopodobnie w tym momencie bawią się nieświadome niczego. Bałem się reakcji Aevy na kogoś kto jest dla niej zupełnie obcy, ponieważ nigdy nie miała szans na poznanie tego człowieka nawet z moich opowieści, ponieważ nie lubiłem poruszania tematu o moim ojcu. Brunet zapukał w drzwi po czym delikatnie nacisnął na klamkę, ponieważ wiedział, że dzieci mogą nawet spać, ale co do tego to nie byłem już aż taki pewny. Usłyszałem tylko głośny oddech blondynki, która siedziała na sofie trzymając małą Chandrikę, która wesoło gryzła jakąś zabawkę i pociągała blond kosmyki należące do jej matki.
- Witam, nazywam się Pedro Turmes, jestem ojcem Daniel’a i dziadkiem tego dziecka. – Rzekł i podał dłoń wystraszonej kobiecie, która po chwili jednak uspokoiła się i również wyciągnęła dłoń.
- Aeva… Aeva Tayanita Kitchi – powiedziała. – Jeżeli już to jest pan dziadkiem wszystkich moich dzieci. Niech pan pozna Chandrika, Nscho-tschi, Hiresh i Winnetou Turmes. – powiedziała, a na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech, który uświadamiał mnie za każdym razem w tym jak bardzo kocham tę kobietę, która wczoraj została moją żoną.
Ojciec otworzył szeroko oczy, spoglądając na czwórkę pełzających dzieciaków, jednak po chwili zdziwienie zniknęło z jego twarzy, a zastąpił je wielki uśmiech, doskonale współgrający z cichym śmiechem. Aeva popatrzyła na mnie, zdziwiona smętnym wyrazem mojej twarzy, który nie zwiastował niczego dobrego, a raczej porządną rozmowę. Szybkim ruchem ręki w skazałem   pokój obok. Brunetka zrozumiała o co chodzi i położyła Chandrikę na poduszkach, by ta nic sobie nie zrobiła. Ojciec z zafascynowaniem usiadł obok drącej się wniebogłosy.  Chwyciłem dziewczynę za rękę i zamknąłem drzwi. Bezradnie opadłem się o nie i stęknąłem:
-Ojciec...
-Co się stało? Dlaczego on tu jest?- przerwała mi, ze zdenerwowaniem potrząsając głową.
Jej usta były lekko spierzchnięte, włosy spięte w niedbałą kitkę plątały się po ramionach.
-Ojciec...załatwił mi studia...-westchnąłem, kładąc dłoń na policzku brunetki.
-Ale jak to?!- wstała, po czym wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Rozległ się cichy płacz maluchów.
****
Aeva zrozumiała, że wyjeżdżam. Walizki stały w przedpokoju, a dzieciaki co chwila przekręcały główki, próbując zrozumieć o czym rozmawiają rodzice. Wkrótce pojawił się ojciec, żegnając się z moją żoną, zabrał mnie na dół. Za nami zeszła Aeva z łzami w oczach, dzieciaki były z Esmą, która o niczym nie wiedząc, podbiegła do Aevy śmiejąc się. Po chwili jej twarz spochmurniała i także zaczęła podciągać nosem. Pożegnanie miałem za sobą, a Aeva i ja wszystko sobie wyjaśniliśmy.  Moja żona podbiegła do mnie, po czym wtuliła się we mnie. Nie mogłem wydusić żadnego słowa, które opisywałoby co w tamtym momencie czułem. Złość, ból, bezradność? Dziewczyna spojrzała w górę, a ja złączyłem nasze usta w ostatnim pocałunku. Znów poczułem to co podczas nocy, podczas której dzieciaki zostały 'stworzone'. Trwaliśmy tak kilka dobrych chwil, po czym zabrakło nam powietrza i dziewczyna cofnęła się. Przytuliłem ją jeszcze raz i złożyłem pocałunek na jej czole.
-Zawsze będę cie kochać, nie zapominaj o tym.- mruknąłem do jej ucha i zapakowałem się do auta.
Ojciec zamknął drzwi i ruszył.... A więc tak kończy się historia w Akademii Magic Horse?

<Aeva?>
Chciałabym tu zakończyć, tym samym proszę o usunięcie Daniela.

Dziękuję Adeline :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)