piątek, 5 maja 2017

Od Helen do ...

Z zamyśleniem szczotkowałam sierść Cortesa. Dziwnie było go szczotkować bez Luny. Nigdy nie byłyśmy bliskimi przyjaciółkami, ale dziwnie było tu bez niej. Koń szturchnął mnie łbem. Jego oczy zdawały się mówić "Szybciej niezdaro! Chcę się w końcu stąd ruszyć". Westchnęłam głęboko i dalej wykonywałam monotonne ruchy ręką. Początkowo planowałam go tylko wyszczotkować, ale coraz bardziej kusiła mnie wizja jazdy.
- Masz racje - poklepałam go lekko po łopatce - Chciałbyś trochę poskakać? Pewnie dawno nic ambitnego nie jeździłeś. Poczekaj chwilkę, skoczę po siodło - wyślizgnęłam się z boksu i skierowałam się w kierunku siodlarni. Tam wśród porozrzucanych śmieci leżało trochę rozsypanego owsa. Ktoś powinien to posprzątać. Od kiedy Olympia kilka dni temu pojechała do swojej rodziny, panował tu chaos. Miała wrócić w weekend i razem z Malcolmem tu posprzątać. Tymczasem przesunęłam problem bałaganu na bok i podeszłam do siodeł. Powiodłam wzrokiem po plakietkach: Wings, Szafir, Mezzo, Hollywood... Jest Cortes C. Wzięłam siodło i uzdę. Oprócz tego wzięłam purpurowy czaprak. Na szczęście znalazły się pasujące ochraniacze i nauszniki. W ekwipunku stajennym czasem trudno było o takie zwykłe szczegóły estetyczne. Ledwo widząc coś nad ekwipunkiem. Gdy usiłowałam zamknąć za sobą drzwi, niemal kogoś nimi nie zdzieliłam. Osobnik wydał okrzyk zaskoczenia. Po głosie udało mi się rozpoznać, że jest to Luke, dobry znajomy Holiday. Pośpiesznie przytrzymałam mocniej siodło:
- Przepraszam - jęknęłam - Mogłam wziąć na kilka razy, ale oczywiście się pospieszyłam i teraz będę musiała zaraz wszystko zbierać z ziemi...
Przerwał mi ruchem ręki.
- Pomogę Ci. Helen, prawda?
Skinęłam głową i z ulgą oddałam mu siodło oraz czaprak. Resztę rzeczy ulokowałam w sposób, by nikomu nie zrobić krzywdy w razie upadku.
- Dziękuje
- Cortes C? - przeczytał napis na plakietce z tyłu siodła - wydawało mi się, że ten kary hanower w drugiej stajni jest Twój
Znów pokiwałam głową:
- Tak, Mefisto to jeden z moich koni. Ale chciałam pojeździć na Cortesie. od wyjazdu Luny nikt się nim nie zajmował tak jak wcześniej - wzruszyłam ramionami - pomyślałam, że się na nim przejadę.
- Miło - stwierdził tylko. Potem zapadła krępująca cisza. Pod boksem ogiera się zatrzymaliśmy, Luke odłożył siodło.
- Dziękuje - jeszcze raz powiedziałam
- Do usług - powiedział z cieniem uśmiechu na ustach i oddalił się powoli
Skończyłam czyścić Cortesa i założyłam mu ekwipunek. W purpurowym zestawie wyglądał bardzo ładnie.
- Idziemy? - ogier z zainteresowaniem nadstawił uszu
Poprowadziłam go miedzy boksami. Odprowadziły nas oczy kilku koni. Lemon zarżał cicho. Skierowałam się w kierunku krytego parkuru, ale gdy zobaczyłam jak ładnie świeci słońce, ruszyłam do tej bez dachu. Miałam jedynie nadzieję, że nie będzie tłoku. Z ulgą zobaczyłam tam jedną postać. Nie mogłam rozpoznać kim jest, być może z powodu światła. Otworzyłam bramę i wprowadziłam Cortesa.
- Mogę się dołączyć? - spytałam głosem, na tyle głośnym, żeby można było mnie usłyszeć, ale i na tyle cichy, żeby nie przestraszyć konia.

Ktoś? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)