wtorek, 9 maja 2017

Od Will'a C.D Sashy

Ze szpitala wyszedłem dość zadowolony, jednak późniejsze wydarzenia zepsuły mi humor.
*****
Z oddali zobaczyłem Sashę, więc szybko do niej podszedłem.
- Hej, czemu wypisałaś się ze szpitala? Już lepiej? - spytałem szybko.
- Bo tak chciałam. - mruknęła. - Posłuchaj Will. To twoje dziecko i nic tego nie zmieni, ale przestań udawać troskę. Ja potrzebuj kogoś kto mnie wesprze i uwierzy w moje słowa... Kogoś w kim będę widzieć oparcie... Wybacz mi i dziękuję za ratunek, ale skąd mogę wiedzieć czy nie odstawisz takie samego numeru, gdy ci mówiłam o ciąży? Nie mam pewności.. A nie chcę być z kimś przy kim nie czuję się pewnie i nie wiem co powiedzieć, by tak nie wybuchał... Oczywiście będziesz mógł przyjść odwiedzić twego syna bądź córkę po porodzie, ale to tylko tyle. - podsumowała.
Namyśliłem się szybko i już miałem odpowiadać.
- Ale możemy zostać najlepszymi przyjaciółmi - dodała.
-Okej, rozumiem...No to...żegnaj...- mruknąłem, składając czuły pocałunek na policzku dziewczyny.
Odszedłem szybkim krokiem z tego miejsca, możliwe, że jakiś wielki kamień spadł z mojego serca- o ile takowe mam.Postanowiłem dziś na jazdy wziąć Paris, jednak teraz nie wiem czy chcę jeździć. Los  dał mi mocnego kopa w dupę, a może to nie los a zwyczajna głupota? Ha ha....Will mądrala...Koniec użalania się nad sobą-idę jeździć! Pobiegłem do stajni i po cichu sprawdziłem czy nikogo nie ma. Na moje szczęście o tej godzinie, a mianowicie o 14, lekcje prowadzone są na hali- pogoda piękna nie jest i za chwilę będzie padać deszcz.  Aż przypomniało mi się zdarzenie sprzed 8 lat...wolałbym o tym zapomnieć...Chwyciłem szczotki leżące przed stajnią, należące do Paris, któa w tej chwili przebywała w boksie.
*****
Galop stawał się wolniejszy, a klacz zaczęła brykać. Szalała dość ostra burza. Jak można być takim głąbem, by przed oczywistą burzą pojechać z koniem do lasu!? Trzeba być mną. Powoli zaczął wyłaniać się biały budynek.
-Wreszcie...-zsiadłem z klaczy.
Próbowałem uspokoić szalejący oddech, poklepałem bok mokrej klaczy i zaprowadziłem ją do stajni. Myślę, że gdyby nie to, że znałem klacz doskonale, to w tym stanie pomyliłbym ją z osłem. Wytarłem klacz, po czym wyszczotkowałem ją porządnie. Gdy miałem się z nią żegnać, za mną rozległ się cichy szloch, a po chwili do stajni wpadła Sasha a za nią jakiś chłopak.
<Sasha? Wybacz, ale  brak weny wraz z chorobą to niedobre połączenie...Długość nie powala. :< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)