sobota, 20 maja 2017

Od Cleo do Evelyn

Poniedziałek 9.00. Zazwyczaj nie nawidzę poniedziałków, ale dzisiejszy poniedziałek jest wspaniały, ponieważ... JADĘ DO AKADEMII MAGIC HORSE!
- Maxi nie wiesz jaka jestem szczęśliwa! Nowa szkoła, nowi przyjaciele! I jeszcze mogę zabrać tam ciebie! - przytuliłam swojego psa.
- Hał! - szczeknął radośnie.
- Wszystko już spakowane. Tylko teraz zjeść śniadanie i znieść torby na dół.
Potem wzięłam dwie lekkie torby i zaczęłam schodzić po schodach, a Maxi razem ze mną i swoją ulubioną piłeczką w pysku. Odłożyłam torby na dole i poszłam do kuchni.
- Dzień dobry. - powiedziałam do rodziców.
Oni mi odpowiedzieli.
- Gofry z nutellą i kakao już są gotowe. Idź po brata. - powiedziała mama.
- Dobrze. Tato pomożesz mi z resztą toreb? - spytałam.
- Tak. - odpowiedział odrywając się od picia kawy.
Potem poszliśmy na górę po resztę toreb i walizek, których w sumie zostały dwie. Weszłam do pokoju Lucjana.
- Wstawaj młody. Śniadanie już jest na dole. - powiedziałam.
- Ehem. - mrukną przeciągając się leniwie.
Zeszłam na dół na śniadanie.
*Przed wyjazdem*
Wszystkie walizki były już zapakowane do auta.
- Na prawdę chcesz tam jechać? - spytał mój brat.
- Tak. Ale wrócę w piątek. - odpowiedziałam.
- I na prawdę zabierasz ze sobą laptopa?
Pstryknęłam młodego lekko w nos i zaśmiałam się. Potem go przytuliłam. Przytuliłam też mamę.
- Baw się dobrze. - szepnęła mi do ucha.
Potem wzięłam Maxiego na ręce i wsiadłam do samochodu. Razem z tatą jechaliśmy około 15 minut, a gdy byliśmy już na miejscu od razu poszliśmy do akademika. Po drodze widziałam jak kilka ludzi wyjeżdża w teren, a kilka innych skacze na torze. Weszliśmy do środka i od razu udaliśmy się do miejsca, gdzie było dużo pokoi. Akademia była kilku piętrowa, ale na parterze znajdowały się wszystkie podstawowe pomieszczenia typu jadalnia, kuchnia, główna łazienka a nawet zauważyłam basen oraz salon.
~ Ta akademia jest wspaniała! - pomyślałam.
Po chwili byliśmy już przed moim pokojem.
- Proszę. Oto twój pokój. - powiedział tata odkładając walizki.
Potem dał mi kluczyk, który zdobył kilka dni wcześniej.
- Muszę już iść. Poradzisz sobie? - spytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Na pewno?
- Tak.
- Zapakowałaś leki?
- Tak.
- Dobrze. Pamiętaj, jakby coś się działo to dzwoń. Zobaczymy się w piątek. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Potem poszedł w kierunku wyjścia. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam przed sobą piękny biało-miętowy pokój.
- Jest... Cudowny! - powiedziałam podekscytowana.
Wzięłam walizki i weszłam z nimi do pokoju, a Maxi wszedł po mnie.
- Weźmiemy łóżko na dole. Wiem, że nie lubisz wysokości, a dziś pewnie będziesz spał ze mną. - powiedziałam i położyłam torby za dolnym łóżku.
Potem zaczęłam się rozpakowywać.
*Godzinę później*
- Dobra. Wszystko już na miejscu. Zastanawiam się kim będzie nasza współlokatorka. Na razie nie widzę żadnych rzeczy poza naszymi, więc na razie jesteśmy tu sami. - powiedziałam spoglądając na Maxiego.
Położyłam się na łóżku obok swojej ulubionej poduszki. Leżałam tak i gapiłam się w sufit myśląc nam nową osobą w pokoju. Po chwili Maxi zaczął warczeć na drzwi. Następnie usłyszałam kroki. Były coraz głośniejsze. Nagle przed samymi drzwiami ucichły, a po chwili drzwi otworzyły się, a w nich stanęła dziewczyna o brązowych włosach i z duża ilością toreb (a raczej taką sama jak ja). Mój pies dalej szczekał i warczał.
- Maxi spokój. - powiedziałam.
Potem zagwizdałam, a on podbiegł do mnie i skoczył na łóżko. Z odległości dalej warczał na dziewczynę.
- Wejdź. Nic ci nie zrobi. - powiedziałam.

Evelyn?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)