Rozejrzałam się spanikowana wokół siebie, ale nie znalazłam nic co by mogło pomóc. A pociąg coraz bliżej... niech to! Czułam już lekkie drżenie pod stopami, spojrzałam na szyny na jego stopę... prawie się rozryczałam... jeszcze raz się rozejrzałam... pręt... wzięłam go prędko do łapek, podbiegłam do skrzynki i jakiejś... dźwigni, której nazwy niestety w tej chwili nie pamiętam. Pchnęłam ją , ale nawet nie drgnęła, próbowałam coś zrobić tym żelastwem, ale też nie zadziałało. Dorwałam się do jakiejś skrzynki, szybkim ruchem ją otworzyłam spoglądając na kable o różnych kolorach.
- F*ck!- Jęknęłam. Czym ja to teraz przetnę?! Rozejrzałam się kolejny raz... ale nic wokół mnie nie było... torba! Chwyciłam moją torbę leżąca gdzieś po boku i zaczęłam w niej grzebać, po chwili znalazłam jakieś obcęgi... tak to jest to! Pociąg jest coraz bliżej... który kabel?! Przetarłam oczy słysząc krzyk Will'a, ale jednocześnie przetarłam łzy w oczach. Nie mogę się pomylić, zagryzłam wargę i odcięłam jeden, wreszcie mogłam ruszyć tą dźwignię uwalniając chłopaka z pułapki. W ostatniej chwili odskoczył, odetchnęłam z ulgą, a gdy tylko pociąg się oddalił parę centymetrów od nas rzuciliśmy się sobie w ramiona. Było groźnie... chyba jeszcze nigdy nie byłam taka zestresowana... w sumie to był mój pierwszy raz kiedy uratowałam komuś życie. Dziwnie się z tym czułam, jednocześnie byłam z siebie bardzo dumna.
-Było tak blisko...- Szepnęłam, zaczynając cicho szlochać. Will spojrzał na mnie zaskoczony, pogłaskał mnie po głowie, a ja powoli zamknęłam oczy.
-Dziękuję za ratunek... nie wiem jak mam Ci się odwdzięczyć.- Usłyszałam cichy szept.
-Nie musisz.- Odsunęłam się wycierając łzy, zagryzłam wewnętrzną część policzka. Chociaż nadal byłam w lekkim szoku to starałam się tego tak nie okazywać, drżałam lekko, a bicie mojego serca nadal czułam w każdym zakątku mojego ciała. Po chwili kiedy już wszystko nieco się uspokoiło poszliśmy dalej, z daleka od torów, poczułam chłód...
-Wracajmy do Akademii, zimno Ci.- Pokiwałam przecząco głową, bardzo miło spędzało mi się czas z Will'em, posłałam mu delikatny uśmiech, na co zaskoczony spojrzał na mnie.
- Idziemy nad jezioro? Tylko tam i wracamy... obiecuję.- Powiedziałam, Will w westchnięciem skinął głową, ale uśmiechnął się, trącił mnie łokciem w żebra, na co jęknęłam cicho. Zaczęły się przepychanki, aż do jeziora, które teraz wyglądało jak z jakiegoś horroru. Wszędzie było ciemno, a nad taflą wody zbierała się gęsta mgła.
Usiadłam na zimnym brzegu, ręką dotykając lustra widząc swoje odbicie, westchnęłam ciężko widząc zmęczone życiem oczy dziewczyny, która w głębi serca nadal chciała odejść z tego świata. Chęć samozagłady od tamtego momentu w moim życiu pozostała na zawsze w mojej głowie, tak to prawda miałam słabą psychikę, chociaż może nie okazywałam tak tego, w sensie... nie okazywałam tego, że chcę się nadal zabić.
- Oriane?- Usłyszałam szept, zerknęłam w kierunku mojego towarzysza niepewnie.- Coś się stało?
-Ja... właściwie to... nie ważne.- Mruknęłam spoglądając na niego.- Chodźmy... zbliża się chyba jakaś ulewa.
~~~
*Biegłam przez las co chwilę oglądając się za siebie, jeszcze parę kroków i będę w akademii... na pewno tam znajdę pomoc... na pewno ktoś mi pomoże. Otworzyłam drzwi do akademiku i zaczęłam przemierzać korytarze.... potem schody, długie niekończące się schody. Zaczęłam się po nich wspinać, otworzyłam drzwi do pokoju i już chciałam je zamknąć, kiedy to wylądowałam na swoim łóżku. Spojrzałam gothowi niepewnie w oczy, ale widząc, że ma zamiar to zrobić, zaczęłam się cofać, kiedy już zabrakło mi miejsca, bowiem trafiłam na ścianę, zrobiłam minę małego szczeniaczka, wyglądałam tak żałośnie, że delikwent aż wybuchł śmiechem, po chwili zbliżył się na niebezpieczną odległość.
-Ojcze, dlaczego?- Jęknęłam zamykając oczy, chcąc jak najszybciej uciec, posłał mi przerażający uśmiech i w tym momencie...*
Obudziłam się ciężko oddychając, znowu ten sen... odruchowo spojrzałam w okno, za którym zmagała się niezła burza, skuliłam się na chwilę, uświadamiając sobie, że to był tylko sen, głupi, wymyślony przez mój mózg sen. Dlaczego przeszłość nie chce się odczepić?
Sięgnęłam odruchowo do jakiejś szafki, nie wierząc, że znów posuwam się do drastycznych kroków. Wzięłam pudełko z lekami, otworzyłam wysypując zawartość na wieczko. Tabletki nie były do końca legalne... były na odchudzanie, no i w większej ilości mogłyby mnie zabić przez jakąś substancję, dał mi je pewien ktosiek, jakiś czas temu. Nie wiedziałam co mnie podkusiło... jedynie cicho westchnęłam i wzięłam pudełko ze sobą wrzucając tam tabletki i zakręcając wieczko. Zeszłam do kuchni jeszcze w szoku, zrobiłam sobie kakao, postawiłam kubek na blacie. W tym momencie, ktoś złapał mnie za ramię, momentalnie przez chwilę sparaliżowana strachem zaczęłam się wyrywać.
-Nie dotykaj mnie...- Wyszeptałam odskakując pod ścianę i się przy niej kuląc. Zacisnęłam mocno powieki i zaczęłam szlochać. Jedynym źródłem światła, były błyskawice, które oświetlały twarz Will'a, co jakiś czas. Pomimo iż go znałam, dość dobrze mój lęk przed dotykiem okazał się silniejszy w tym momencie. Wcześniej, aż tak nie reagowałam. Usłyszałam powolne kroki, skuliłam się najbardziej jak mogłam, ale po chwili kroki ucichły, cholernie bałam się na niego spojrzeć, patrzyłam cały czas w podłogę, pomiędzy moimi nogami.
<Will? Wiem nie wyszło ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)