sobota, 6 maja 2017

Od Cavan'a C.D Oriane

Ranek był bardzo spokojny, czyli taki jak zazwyczaj. Nudny, szary i ponury. W zasadzie to jak zwykle musiałem zmusić się do wstania w łóżka. Miałem dziwne wrażenie, że tego ranka nie wydarzyło się kompletnie nic wartego jakiejś większej uwagi. Śniadanie przebiegło bez żadnych przeszkód, jedynym moim zmartwieniem było to, że Oriane nie przyszła na nie i nie dosiadła się do mnie. Postanowiłem to sprawdzić. Ku mojemu niezadowoleniu nie znalazłem jej w pokoju, a moja 'zguba' okazała się być nieobecna w różnych akademickich pomieszczeniach. Pocieszałem się myślą, że poszła po prostu na krótki spacer, zapominając o śniadaniu. Najpierw ten fakt był dla mnie dość niedorzeczny i za wszelką cenę nie chciałem w niego uwierzyć, ale w końcu, po dość długim wykładzie ze strony Anabell, która uparcie próbowała mnie zmusić, żebym przyjął ten fakt do wiadomości. Po jakimś czasie, starałem się już nie martwić tym za bardzo. Ze złamaną ręką mogła zrobić coś naprawdę głupiego.
Około godziny 9, ruszyłem do stajni, żeby udać się na krótką przejażdżkę. Niestety nie udało mi się zaciągnąć ze sobą Any, która po moim rannym jęczeniu, miała mnie dość, a na domiar złego, usilnie próbowała mnie jakoś zignorować. Tak więc, całkowicie osamotniony i trochę przygnębiony poszedłem do stajni. Przy okazji, przeklinając Oriane. To co tam zastałem, przerosło wszystkie moje oczekiwania. Stajnia zdawała się dość opustoszała. W paru boksach zobczyłem pracujących członków akademii, wszyscy pracowali w ciszy i skupieniu. Tylko Holiday gadała jak najęta z jakąś brunetką, której nie znałem. Mruknęła mi szybkie: "Cześć", jak mnie zobaczyła, po czym odwróciła się do koleżanki. Westhnąłem cicho. Kątem oka spoglądałem na napotkane osoby, które zdawały się mnie nawet nie zauważać. Jednak kiedy dotarłem do boksu Rosabell, zatkało mnie. Oriane mocowała się z siodłem, starając się nie ruszać swojej złamanej ręki, krzywiła się nieco, kiedy uderzyła się w drzwiczki boksu. Oderwała wzrok od klaczy, dopiero kiedy otworzyłem boks.
- Cz-cześć - mruknęła speszona, najprawdopodobniej tym, że ktoś postanowił zakłócić jej ciszę. Jednak po chwili zmarszczyła brwi, rozpoznając we mnie odpowiednią osobę.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytałem. Stonowczo mi to nie odpowiadało. Jak ona może dzień po złamaniu ręki chodzić do stajni?! Powinna sama się kontrolować. Ale postanowiłem się więcej nie przejmować i nie denerwować się - A tak w ogóle, to założyłaś źle siodło... - mruknąłem zirytowany do dziewczyny, która teraz tylko przyglądała mi się z wytrzeszczonymi oczami - No nie patrz tak, zaraz Ci wypadną - na te słowa jeszcze bardziej je wytrzeszczyła. Ale zaraz się opanowała, zorientowawszy się, o czym mówiłem.
- Nie... Nie jesteś zły...? - szepnęła cicho.
Przewróciłem oczami.
- Oczywiście, że jestem, ale i tak niesamowicie dobija mnie fakt, że chyba coś Ci się stało z oczami. Dziwi mnie to, że tak dobry jeździec jak ty, nawet ze złamaną ręką nie umie dobrze założyć siodła - Oriane zdawała się być nieźle zaskoczona - No wiesz... Ja bym to zrobił lepiej.
Udało mi się przekonać Ori po jakimś czasie, że jazda konno ze złamaną ręką jest naprawdę złym pomyłem. Opowiedziałem jej historię, co mi się stało, kiedy jeździłem z ręką w gipsie, która na dobrą sprawę była wyssana kompletnie z palca, ale musiałem ją jakoś przecież wystraszyć... Wróciliśmy do budynku Akademii Magic Horse i chwilę później dotarliśmy do jej pokoju. Czarnowłosa umościła się się wygodnie w łóżku. Ja niestety musiałem zadowolić się siedzeniem w je nogach, przez co byłem trochę nadąsany, ale moja irytacja zniknęła szybko, kiedy zabaczyłem jak Oriane wyciąga czarnego laptopa. Włączyła go i wklepała coś w internet. Chwilę później odwróciła go w moją stronę, ukazując początek jakiegoś filmu. Szczerze to nie miałem pojęcia co tym razem przyszło jej do głowy, ale z lekką niechęci przybliżyłem się do niej i położyłem laptopa na kolanach.
- Co to takiego? - spytałem, kierując wzrok w stronę przyjaciółki. Posłała mi cwany uśmiech, na co ja tylko mruknąłem niezadowolony pod nosem.
- Zobaczysz - na te słowa prychnąłem cicho pod nosem.

<Ori? Na coś takiego zapewne nie było nawet warto czekać :/>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)