wtorek, 2 maja 2017

Od Will'a C.D Oriane

Od rana zapowiadało się na porządną ulewę, a teraz- proszę! Już któraś z kolei kropla deszczu spadła na moją czuprynę. Cała Akademia wyjechała na WKKW, miałem nadzieje, że ktoś został w Akademii. Nagle mnie olśniło. Orkisz!
Pobiegłem pod drzwi dziewczyny i szybko zapukałem. Dziewczyna chwilę się ociągała, ale po chwili otworzyła, a ja...
- No wreszcie! -krzyknąłem, spoglądając jej w oczy.
-Co się stało?- zapytała cicho.
- Zbliża się burza... trzeba zabrać konie z padoku.- mruknąłem, wskazując na okno w jej pokoju.
Dziewczyna szybko zaczęła się szybko ubierać. Wciągnęła trampki na swoje stopy i wybiegła z pokoju nawet nie zamykając drzwi. Pobiegłem zaraz za nią i szybko ją dogoniłem. Zgrabnie ześlizgnęliśmy się ze schodów i dopadliśmy klamkę drzwi. Wypuściłem Orianę pierwszą i zaraz za nią ruszyłem do stajni. Z racji tego, że krople deszczu zwiększyły się o połowę swojej miary ( doszło im jeszcze pół siebie), jak najszybciej musieliśmy zabrać z łąki, najpewniej przemoknięte już konie. Rzuciłem dziewczynie uwiązy, które złapała.
-Biorę ogiery!- krzyknąłem, naciągając na głowę, kaptur, który ochronić mnie miał przez wzmagającą się ulewą.
-Okeej!!- podeszła do bramki i szybko ją otworzyła.
Szybko odsunąłem zasuwę, blokującą bramkę. Podbiegłem do pierwszego konia, którym najpewniej był Storm. Koń był nieźle wystraszony i ciężko wydmuchiwał powietrze z nozdrzy. Co chwila jego pysk otwierał się, by tylko ugryźć powietrze. Pociągnąłem konia w stronę stajni, lecz ten zadębował i próbował się wyrwać. Przytuliłem konia, dopiero wtedy poszedł. Biedne zwierzęta, jednak instruktorzy mogli pomyśleć, że będzie burza, prognozy od wczoraj to zapowiadały. Wprowadziłem go do boksu i nakryłem derką. Zamknąłem boks i pogoniłem po następnego konia. Sifil spokojnie pasł się na mokrej łące i nic nie robił sobie z ulewy.
-Zazdroszczę Ci tego spokoju...- mruknąłem do wałacha.
Dopiąłem mu kantar i zaprowadziłem go do boksu. Narzuciłem derkę na jego mokry grzbiet i biegiem ruszyłem po kolejnego konia. Tą samą akcję powtórzyłem 12 razy, po czym odetchnąłem z ulgą, szukając wzrokiem Orkisza. Zmartwiłem się- dziewczyny nie było widać, a klacze nadal były na pastwisku.
-Oriane!- zacząłem wołać.- Orkisz! Orka! Halo!-Odzewu nie było.
Pobiegłem w stronę pastwisk, by sprawdzić czy żadna z klaczy nie jest zraniona. Na czarnym niebie malowały się już kolejne błyskawice, które rozcinały swoim blaskiem, niebo. Przekląłem pod nosem, po czym pobiegłem po oszalałe klacze. Z drugiego końca Akademii słyszałem rżenie prywatnych koni.
-Wezmę od razu Melkę i Bellę...- mruknąłem pod nosem, chwytając uwiązy klacz.
Rosabell co chwila pokazywała białka, jednak szła w miarę grzecznie. Zaprowadziłem je do boksów i okryłem derkami. Tą akcję powtórzyłem 7 razy, przy czym na koniec zostawiłem sobie Follow, do której zmierzałem.
-Follow, chodź tu malu...ORIANE?!- przerwałem podbiegając do dziewczyny, leżącej pod kopytami klaczy. Oriane miała rozkrwawioną głowę i najpewniej złamaną rękę, przecież kości nie wychodzą z ręki kiedy im się chce! Odepchnąłem klacz i szybko podniosłem dziewczynę z ziemi.
-Ku**a, pielęgniarka wyjechała a nie mogę koni zostawić na padokach. - warknąłem.W głowie zaiskrzył się mi pewien pomysł, a jakby konie same węszyły do boksów? Oriane położyłem w boksie na czystym sianie i biegiem ruszyłem na padoki dla koni prywatnych. Odsunąłem zasuwę i wypuściłem konie, które pobiegły do swoich boksów, które szybko zamknąłem. Follow była już w boksie, aczkolwiek nie zamkniętym, ale była. Jak mogłem do tego dopuścić?! Podbiegłem do boksu, w którym zostawiłem Orkę, po czym złapałem dziewczynę na ramiona i przykryłem ją kocem. Zaniosłem ją do samochodu i zbadałem jej tętno.
-W miarę dobre...- mruknąłem, zdejmując z siebie koszulkę.
Przedarłem ją na dwie części i usztywniłem rękę Orian. Kiedyś chciałem być lekarzem, chrurgiem, coś takiego. Z resztą i teraz jestem na studiach lekarskich. Dziewczyna oddychała, jednak bardzo słabo. Co mi zostało jak zrobić jej usta usta? Umh...
Złączyłem jej usta i moje, po czym zacząłem wdmuchiwać powietrze. Dziewczyna po chwili się obudziła, a ja zapiąłem ją pasami.
-Auć... Co się stało...?- zapytała słabo.
-Follow Cię kopnęła...- odparłem, nadal skupiając się na drodze.- Jedziemy do szpitala.
Dziewczyna nieco stęknęła z bólu, trudno się dziwić.
*****
Oriane leżała już na szpitalnym łóżku, podłączona do aparatury. Dziewczyna była 5 godzin po składaniu kości, cały czas przy niej siedziałem i walczyłem z myślami, nawiasem mówiąc to przegrywałem. Obwiniałem się o to co jej się stało... Znaliśmy się od miesiąca, a ja strasznie ją polubiłem... Tak rozmyślając zasnąłem, w trakcie snu (bardzo niespokojnego i czujnego) kilka razy poczułem czyjąś dłoń na swojej twarzy i włosach.

<Orkiszku? ❤ ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)