wtorek, 2 maja 2017

Od Oriane - Zawody WKKW, próba ujeżdżenia

Budzik... kocham Cię... Ech. Piąta rano, trzeba było się zacząć zbierać, chociaż tak naprawdę wolałabym zostać w cieplutkiej, mięciutkiej kołderce, opatulona nią z każdej strony niż brać udział w dzisiejszych zawodach. Ale skoro już się zgłosiłam, no to czemu nie, może nie będzie aż tak źle... zresztą myślę, że WKKW będzie nie tyle zawodami co pewnym sprawdzianem- w końcu wyjdzie co robimy nie tak. Myślę jednak, że jestem w miarę dobrze przygotowana, chyba...
W końcu postanowiłam wygramolić się z łóżka po prostu sturlając się na drugą stronę, a co za tym idzie- spadając z niego. Spojrzałam w kierunku wcześniej przygotowanego stroju i nagle wziął mnie stres, pewnie będę jedną z pierwszych startujących, po chwili zaczęłam gorączkowo myśleć co jeżeli jednak nie zajmę podium? W tym momencie przed oczami pojawił mi się ulubiony cytat, którego od jakiegoś czasu się trzymałam... "Wyznaczając sobie cele, myśląc o dobrej czy złej woli, marnujemy olbrzymią ilość energii. Nie należy myśleć o osiągnięciu celu, a jedynie o posuwaniu się do przodu. Posuwamy się naprzód, a następnie zmieniamy trasę w zależności od zachodzących wydarzeń. W ten sposób, posuwając się do przodu, osiągamy cel, albo wręcz osiągamy go podwójnie, nie zdając sobie z tego sprawy."
Wzięłam głęboki wdech, kilka razy powtarzając go sobie w myślach... kiedy wreszcie poczułam jak ścisk żołądka nieco maleje, poszłam do łazienki by zupełnie się rozluźnić i na chwilę zapomnieć o programie. Zanurzyłam się w gorącej wodzie, oczyszczając swój umysł z niepotrzebnych zmartwień i wątpliwości... pełen relaks... dobra, ale czas wrócić na ziemię! Muszę się przygotować... Po chwili dało się usłyszeć huk, aż mój kot siedzący na parapecie się wystraszył, tak to jest jak się chce połączyć bieganie z wychodzeniem z wanny... potem się ląduje na twarzy. Po przebraniu się w strój jak na razie typowo jeździecki, zeszłam na śniadanie, tosty z serem z pewnością mi wystarczyły, do tego herbatka z cytrynką... mogę iść do stajni. Uchyliłam niepewnie drzwi, a tu masa ludzi... kurcze mogli by wymalować pasy, postawić światła i policjanta jakiegoś wrzucić by ruchem kierował... ja tylko przecież przyszłam do swojego konia, no halo! Przedarłam się przez tłumy ludzi i wreszcie ujrzałam boks mojej klaczy, która na mój widok zarżała jakby się ze mną witała, aż mi się cieplutko na serduszku zrobiło, pogłaskałam ją i po chwili weszłam do boksu ściągając z niej derkę. Potem zniknęłam w siodlarni, przynosząc później skrzynkę z szczotkami itp...

~~~

Po porządnym wyczyszczeniu, zapleceniu grzywy w koreczki i osiodłaniu konia wreszcie mogłam się iść przebrać w ubrania na zawody. Pobiegłam migusiem do pokoju i zaczęłam się zakładać na siebie ten elegancki strój... potem wróciłam do stajni.
Po porządnym rozgrzaniu konia i przećwiczeniu paru figur, wreszcie wyszłam na zewnątrz by popatrzeć na innych. Przełknęłam cicho ślinę, ale pomimo to starałam się nie denerwować, wiedziałam, że to może źle wpłynąć na Silver i na całość przejazdu...
Wreszcie moja kolej... Wzięłam głęboki wdech, wstrzymałam go przez około dzięsięciu sekund i ruszyłam stępem roboczym na czworobok, zatrzymując się w X i kłaniając się sędziom, następnie przeszłam płynnie do kłusa roboczego. Tuż przy C skręciłam w lewo, tym razem czując jak klacz próbuje z niewiadomego powodu przyśpieszyć, jednak opanowałam to w zmianie kierunku, potem wjechałam na linię środkową, w D zaczynając ustępowanie od łydki w lewo kończąc na S. Kiedy ponownie znalazłam się przy C, popędziłam klacz do galopu roboczego z prawej nogi, przy M go wydłużając, aż do P... przy kole w prawo, klacz nieco się potknęła, ale sędziowie chyba tego nie zauważyli... mam nadzieję... skróciłam galop w połowie koła, ale nagle tak znikąd w głowie pojawiła mi się totalna pustka... gdzie mam jechać?! Co robić?! Wstrzymałam powietrze kiedy koło się zakończyło... z opresji uratował mnie pan Bythle, a właściwie wspomnienia jego treningów, na których przygotowywał mnie i innych uczniów do tych zawodów... pamiętam jak się darł, że nie zmieniłam kierunku w K... no tak! Po zakończeniu koła, podjechałam właśnie do tego punktu, zmieniłam kierunek po przekątnej do M, natomiast w X płynnie przeszłam do kłusa roboczego wydłużając go potem w przekątnej w H do F, kolejne potknięcie, tym razem nieco mnie zauważalne, ledwo je poczułam. W A zatrzymałam się, zamknęłam na chwilę oczy przypominając sobie program przejazdu... to był galop czy stęp pośredni?! Ku**a! Postanowiłam zaryzykować i jednak pojechać stępem, poczułam ścisk w żołądku, stres powoli mnie zżerał od środka, a serce zaczęło mi tłuc. Prawie rozpłakałam się na tym czworoboku, nie wiedząc dlaczego... co ja mam zrobić?! Gdzie teraz jechać?! Jeszcze raz... głęboki wdech... zamknięcie oczu.. przypomnienie sobie treningu i wydłużenie stępu w FM, następnie w C wjechałam na linię środkową, a w punkcie G wykonałam ustępowanie od łydki w lewo, aż do P. Potem ruszyłam kłusem roboczym, chociaż Silver nie wiedzieć czemu na początku miała jakieś opory by przyśpieszyć, ale kiedy już prawie że minęłam ten cholerny punkt, jednak zdecydowała się zakłusować. Ponownie dojechałam do punktu A, wykonując woltę w prawo, a następnie ruszając galopem roboczym z prawej nogi w K. Zagryzłam wargę, mając nadzieję, że tym razem bez problemu, od punktu V do H poszło jak po maśle... na szczęście. Koło w C wyszło nieco gorzej niż poprzednie, ale nikt nie jest w końcu idealny, znowu skrócenie galopu w połowie koła, w M wykonałyśmy galop zebrany, aż do P gdzie zwolniłyśmy do kłusa roboczego, w A dojechałam wreszcie na linię środkową, a w X pozostało mi już tylko zatrzymanie się i ukłonienie sędziom. Sama nie wiedziałam, czy czegoś nie pokręciłam... w głębi duszy miałam nadzieję, że nie, jednak kiedy schodziłam stępem z czworoboku na luźnej wodzy, zostałam nagrodzona oklaskami, chyba świadczące o tym, że poszło mi całkiem dobrze. Po wyjechaniu jednak nie wytrzymałam... emocje wzięły górę i musiałam się rzucić komuś w ramiona. Gilbert stał jak wmurowany, niezbyt zadowolony uściskiem, coś tam mruknął pod nosem, ręką poklepał mnie po ramieniu i odsunął się.
- Dobrze Ci poszło.- Mruknął, jakby ledwo mu to przechodziło przez gardło. Ale to Bythle... nigdy praktycznie nie chwalił dlatego moja mina była bezcenna. Teraz jedynie pozostawało mi postępować sobie wokół hali...

Gratulacje, udaje ci się zająć 3 miejsce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)