poniedziałek, 8 maja 2017

Od Adeline C.D Luke'a

Wszystkie sytuacje były tak niesamowicie przytłaczające, ale należały do tych, które akceptowałam, a one nie przeszkadzały mi w normalnym funkcjonowaniu. Jednakże życie rozdzieliło pomiędzy wszystkich jakieś malutkie kostki, które wywoływały przykrości w życiu, ale mi trafiły się dwie. Dwie nędzne garści jakiegoś pyłu, który za pomocą czarodziejskiego dotknięcia rozsypywał się na każdą stronę, drażniąc przy tym mnie i moje uczucia, które jeszcze niedawno były jak najbardziej pozytywne. Nie jestem już dzieciakiem, który nie rozumie różnicy pomiędzy życiem a śmiercią. Jestem osobą, która zdaje sobie z tego sprawę, że w końcu jej również zabraknie na świecie. Moi rodzice nie żyją, przez jakiś cholerny wypadek samochodowy, który musiał natrafić akurat na nich. Nie wiedziałam co w tej sytuacji począć, przecież od samego małego urwisa miałam przy sobie rodziców, którzy wspierali mnie niemalże we wszystkim, pomagali mi w moich problemach, a wszystkie moje zawinienia zostawiali w niepamięci. Czując przy sobie Luke'a, czułam jakbym miała go już od dawna, a jego ciepło było niemalże równe z tym, które dostawałam w swoim domu. Mój oddech był płytki, a boląca głowa praktycznie wcale nie dawała mi myślić. Moje oczy zaczęły lepić się pod wpływem zmęczenia, a już po chwili poczułam tylko jak chłopak układa mnie na łóżku i przykrywa moje trzęsące się nadal ciało grubym kocem.
***
Zerwałam się w środku nocy, bowiem przyśniło mi się coś związanego z moimi rodzicielami, których ciała są teraz najpewniej w chłodni, czyli w czym? Po prostu w lodówkach. Zobaczyłam drzemiącego chłopaka, który siedział nade mną, a jego dłoń spoczywała na moim przedramieniu.
- Luke, musimy zarezerwować bilety na samolot. Jak inaczej tam dotrę? - Zapytałam bez żadnego wyrazu twarzy. Blondyn delikatnie przebudził się, ale widząc mnie od razu poderwał swoją głowę do góry.
- Już masz zarezerwowany bilet, kochanie nie mogę z Tobą lecieć. Przecież wiesz, że Twój brat po prostu mnie nie trawi - powiedział i podrapał się za uchem. Zerwałam się z łóżka, chwilowo tracąc równowagę, ale już po chwili odzyskałam ją i zebrałam w sobie siły na rozmowę.
- Słucham? Mam lecieć sama aż tyle godzin, siedzieć sama na pogrzebie i sama opłakiwać śmierć rodziców? - Fuknęłam, a moje oczy błysknęły złością.
- Adeline, to nie tak jak myślisz. Po prostu nie chcę stwarzać Ci dodatkowych zmartwień, ponieważ przejmowałabyś się pewnie każdą moją rozmową z Twoim bratem...
- Ty jesteś poważny?! Nie interesuje mnie opinia mojego brata o Tobie! Ważne jest dla mnie tylko i wyłącznie to, żebyś był przy mnie cały czas blisko! Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham - powiedziałam łamiącym się głosem, a po chwili siadając ponownie na materac łóżka. Siedząc tak zanurzyłam swą twarz w moich dłoniach, i siedząc tak zaczęłam wycierać łzy spływające po moich policzkach, które i tak były filigranowo białe. - Kocham Cię, rozumiesz? - Powtórzyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)