wtorek, 30 maja 2017

Od Lily C.D Callum'a


Poczułam jak moje nogi zamieniają się w watę, a ja zatapiam się w pięknie zielonych tęczówek, które wpatrywały się we mnie z coraz większym pożądaniem. Zapragnęłam więcej, nagle zdając sobie sprawę jak bardzo zauroczył mnie ten chłopak, który nagle okazał się opiekuńczym mężczyzną. Pewna swego i już troszkę rozbudzona wpiłam się w bladoróżowe usta. Czarnowłosy z początku lekko zaskoczony, starał się odwzajemniać kolejne gwałtowne i zażarte pocałunki. Jego wargi, aksamitne i łagodne, jakby stały się z moimi jednością. W końcu oderwałam się od obiektu mojego wielkiego pożądania, by ciepło się wtulić w męski tors, chowając delikatnie nos w zagłębieniu przy szyi i ramieniu. Na plecach poczułam jak delikatnie mnie obejmują duże, ciepłe ramiona. Stęskniłam się za przytulaniem, niesamowicie, a nawet moje kochane wierzchowce i futrzak nie dawały takiej satysfakcji i poczucia bezpieczeństwa, jak przy drugim człowieku. Zaciągnęłam się męskim zapachem, jakby był dla mnie tlenem. Przymknęłam zadowolona oczy, wydając cichy pomruk, gdy zimny nos towarzysza nagle zetknął się z moim ciepłym karkiem, a wargi zaczęły błądzić po szyi.

— Zostań... — wydał prosząco szept, nadal nieodrywając się ode mnie. Bez większego namysłu się zgodziłam, zapominając o Bożym świecie, a skupiając ponownie się na delikatnych jak piórko wargach. Nic oprócz nas się tak właściwie nie liczyło. Moje serce bębniło jak oszalałe, przez co z trudem brałam kolejne oddechy. Po oderwaniu się od anielskich ust, usiadłam na brzegu łóżka, czekając aż towarzysz do mnie dołączy. Mięciutka pościel cały czas mnie kusiła faktem, że dochodziła trzecia w nocy. Nie mogąc się oprzeć, szybko upadłam na delikatny materiał, zamykając oczy.

— Dobranoc — to były ostatnie słowa, wypowiedziane aksamitnym głosem, przy których towarzyszył troskliwy pocałunek w głowę. Ogarnęło mnie ogromne zmęczenie i o wstawaniu skoro świt nie było mowy. Nawet dzisiejsze wydarzenia nie próbowały mi teraz zaprzątać myśli. Oddałam się w ręce Morfeuszowi, który chętnie i równie delikatnie co Callum, przeprowadził mnie do świerkowej łódki, by odpłynąć do nieznanego brzegu krainy snu. Na ciele nagle poczułam ciepło, podobne do dotyku koca, a później ramiona oplatające moją talię i przyciągającą bliżej siebie. Cicho mruknęłam, dając wszystkim dookoła, że już do południa nie mam zamiaru wracać do przebudzonych.

~*~

Dokuczające zimno zmusiło mnie jednak do otworzenia oczu, jednak w niemały popłoch się dałam, gdyż na ziemi obok mnie, spoczywał szary koc, a ja zaledwie byłam odziana w czarną bieliznę. Chwyciłam się za bolącą głowę, próbując się brutalnie zmusić do funkcjonowania. Na stoliku nocnym tuż obok mnie spoczywała śnieżnobiała kartka ze starannie zapisaną wiadomością niebieskim długopisem, a tuż obok szklanka wody i kanapka z serem. Wzrokiem czytałam tajemniczą wiadomość.

„Droga Lil,
Nie miałem serca pozostawiać cię w tych ciuchach na całą noc, chyba o szóstej zaczęło ci być trochę za gorąco. Twoje ubrania są w twoim pokoju, powodzenia w przedostaniu się korytarzem ; )

PS : Wmówiłem instruktorom, że źle się poczułaś. Nieładnie kłamać, prawda? Chyba zasłużyłem na karę...

PS 2 : Masz kanapkę i wodę na stoliku. Smacznego

Czekający na padoku,
Callum."

Chwilę analizowałam jeszcze informacje pozostawione szyfrem na kartce zwanym literami, jednak poczułam się całkowicie zdezorientowana. Nie wiedziałam czy się na niego wściec za to, że przetransportował godnie moje ubrania do 34, czy być wdzięczna za kanapki. Świadomość, że będę musiała paradować w bieliźnie całą drogę przez dwa piętra, okazała się niezwykle przybijająca. Szybko zarzuciłam na zimne plecy miękki materiał, zastanawiając się co teraz zrobić. Wyboru zbytniego nie miałam. Jednak moje serce podskoczyło do gardła, dudniąc gdy do drzwi dobyło się walenie, tylko pozornie odnotowane w głowie autora jako "pukanie".

— Sprouse, jesteś tam?! Otwieraj! — przesiąknięty furią wrzask Gilberta, przez który omal nie mdlałam, przechodził tak donośnie, jakby mężczyzna był tu obok mnie, a co dopiero na korytarzu. Szybko pod wpływem emocji czmychnęłam do ogromnej szafy, kiedy klamka zaczęła kłaniać się pod wpływem silnej ręki. Mężczyzna pewnie wszedł do pokoju, poszukując zapewne sprawcy jakiegoś numeru, który obecnie siedział na padoku. Nawet nie zauważyłam kiedy grafitowy koc, dyskretnie się zsunął z mojego nagiego ciała, a zatopiłam się w dbale powieszonych koszulach, marynarkach i innych ubraniach Callum'a, przesiąkniętych jego zapachem. Schowałam się w najciemniejszy kąt i prawie pisnęłam, kiedy drzwi szafy się gwałtownie otworzyły. Moje serce głośno biło, a ja się bałam, że Blythe je usłyszy.

Callum, czy Ty to robisz specjalnie?

Rozpaczliwie wołałam w myślach pomocy, kiedy duża dłoń zaczęła sunąć po gładkiej powierzchni półki, na której siedziałam.

— Gilbert chodź! Chyba pojechał do lasu — krzyk Jamesa Rose przepędził demona z pokoju. Biała jak ściana, leniwie opuściłam miejsce chowania ubrań i przeniosłam się na łóżko. Klatka piersiowa w przypieczonymi tempie unosiła się i opadała. Nawet nie potrzebowałam teraz koca by się otulić. Nagle drzwi wejściowe ponownie się otworzyły, ale zamiast instruktorów w progu zawitała chytra buźka Callum'a.

Callum?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)