sobota, 20 maja 2017

Od Oriane C.D Will'a

Zamknęłam oczy delektując się tą chwilą, delikatny rumieniec oblał moje policzki i właśnie w tym pięknym momencie do pokoju wpadł Armin. Szybko odwróciliśmy głowy spoglądając zakłopotani na boki, chłopak wyraźnie był zaskoczony ową sytuacją, która miała miejsce w pokoju. Rzucił jakimś głupim tekstem, na co ja zmrużyłam niezadowolona oczy, a ponieważ Armin nie dawał nam żyć poszliśmy już spać wcześniej gasząc świeczki.

Rano bez słowa poszłam do Silver nie budząc przy tym moich współlokatorów, było jeszcze ciemno, pomimo to bez problemu dostałam się do stajni. Klacz już się kręciła po boksie spoglądając na mnie i machając radośnie ogonem, podeszła do drzwi od boksu oczekując, że dostanie coś do jedzenia, poszłam do paszarni po papu dla Silver, która niecierpliwie rżała budząc przy tym inne wierzchowce.
Po chwili w jej żłobie wylądowała pasza, do której rzuciła się jakby przez rok jedzenia nie widziała, po odczekaniu zaczęłam ją czyścić i siodłać, po czym wyszłam z budynku w spacerku wkładając nogę w strzemię i wybijając się, ruszyłam w las rozmyślając nad tym czy na pewno chcę się znów podjąć leczenia, skoro guzy powiększają się co je zaleczę... czy ma to jakiś sens?
Westchnęłam ciężko spoglądając gdzieś pomiędzy drzewa, zaciekawiona siwka rozejrzała się po okolicy, którą opatuliła gęsta kołderka mgły. Cisza, spokój... Nagle klacz zatrzymała się, wyraźnie czułam, że się spięła i zaczęła się niespokojnie cofać. Spojrzałam do przodu i.... o f*ck, nim się obejrzałam klacz z przerażenia zrzuciła mnie z siodła, opadłam na nieprzyjemne podłoże sycząc cicho z bólu i próbując złapać oddech, widząc mężczyznę z siekierą w ręku spanikowałam próbując uciec, ale przez skręconą kostkę było to uniemożliwione. Podszedł do mnie powolnym krokiem potęgując strach, który z każdą minutą we mnie rósł, nagle mężczyzna zamachnął się narzędziem uderzając mnie prosto w głowę...

Obudziłam się ciężko oddychając, usiadłam na łóżku spoglądając na okno- wszystko było ok. Niebo nadal było rozgwieżdżone, było cicho i spokojnie, Will i Armin najwidoczniej spali, powoli położyłam się spoglądając w górę, odruchowo spojrzałam w kierunku drzwi, były zamknięte, a kluczyk nadal był w zamku. Odwróciłam głowę w kierunku blondyna, który nadal spał, zsunęłam się ze swojego łóżka i poszłam do łazienki by przemyć twarz, prądu w dalszym ciągu nie było więc umywalki szukałam na oślep, wreszcie odkręciłam kran nabrałam trochę wody w dłonie które złożyłam w coś na kształt miseczki i przemyłam twarz lodowatą wręcz wodą. Nagle poczułam rękę na swoim ramieniu, podskoczyłam i gwałtownie odwróciłam się zastając zaspane jeszcze morskie spojrzenie chłopaka.
-Nie śpisz już? Jest późno.- Przetarł oczy ręką.
- Chyba nie dam rady zasnąć.- Odpowiedziałam cicho spoglądając na niego, chłopak uśmiechnął się z lekka i poczochrał lekko moje roztrzepane już włosy. Bez słowa złapał mnie za rękę zaciągając do pomieszczenia z którego przed chwilą wyszłam, nim się obejrzałam wylądowałam na jego łóżku zaskoczona, Will objął mnie w pasie leżąc na boku i okrywając drugą ręką kołdrą.
- Śpij Orciu.- Pogładził mój czerwony policzek całując w czoło. Posłusznie zamknęłam oczy, wtulając głowę w tors blondyna i zasnęłam.

~~~

Rano czekała nas niemiła pobudka, Armin zdarł z nas kołdrę i otworzył okno z którego biło nieprzyjemne zimno. Jęknęłam cicho wtulając się w ciało Will'a, który zdenerwowany otworzył oczy i podniósł głowę, mierząc chłopaka groźnym spojrzeniem.
-Czyli do niczego nie doszło?- Zapytał wyraźnie zaskoczony, drgnęłam lekko słysząc te słowa i momentalnie zniknęłam za progiem łazienki pod pretekstem ,,idę się ogarnąć". Najpewniej chłopaki teraz wymieniali ostre zdania, ale tego nie słyszałam przez szum wody, dotknęłam delikatnie szyi czując gdzieniegdzie małe zgrubienia, spojrzałam w dół i zamyśliłam się, po dłuższej chwili usłyszałam pukanie.
-Orcia jesteś tam?
-Tak, żyję. Już wychodzę.- Odpowiedziałam wychodząc z wanny, wycierając się i ubierając. Na koniec spuściłam wodę i otworzyłam drzwi.
-Wszystko dobrze?- Zapytał.
- Tak.- Uśmiechnęłam się wpuszczając go do środka.- Będę w jadalni.- Dodałam wychodząc z pokoju. Chwyciłam tackę i zajęłam wolny stolik i zaczęłam jeść, zaraz pojawił się Will siadając obok mnie. Po śniadaniu poszliśmy do koni, by je nakarmić, a potem zabrać na trening, Silver uniosła nieco łeb do góry widząc przeszkodę i od razu wyskoczyła jak z procy tyle że o wiele za wcześniej, klacz potknęła się, ale natychmiast złapała równowagę i z położonymi uszami podkłusowała do konia Will'a który parsknął cicho.
-Nieźle, tylko za bardzo Ci się wyrywa.- Stwierdził głaszcząc siwą klaczkę po szyi.
- Wiem, nie umiem nad nią zapanować od kiedy ręka mi się zrosła. Miała za dużą przerwę.- Stwierdziłam, oddając nieco wodzy Silence, która zaczęła rzuć wędzidło, przystępując z nogi na nogę.
- Orcia...- Usłyszałam przerażony głos chłopaka.- Ty krwawisz.- Odruchowo dotknęłam nosa, a na rękawiczce została plama krwi.
-To pewnie zmiana ciśnienia czy coś. Zaraz mi przejdzie.- Mruknęłam spoglądając w bok.- Teraz Twoja kolej.- Dodałam ciszej, spoglądając na przejazd chłopaka.

~~~

Minął miesiąc, czekała mnie radiochemioterapia, a ja coraz bardziej wątpiłam, że uda mi się wyjść z tego gówna. Nie powiedziałam o tym Will'owi, nie chciałam by się martwił więc skłamałam, że jadę do rodziny. Po zgłoszeniu się na oddział, zostałam zaprowadzona do pokoju zabiegowego gdzie wkłuto mi wenflon. Potem poszłam do swojego pokoju, mając nadzieję, że nikt z Akademii się nie dowie, że tu jestem. Spuściłam wzrok patrząc na białą pościel, a potem zerknęłam na kroplówkę, którą pielęgniarka przypięła mi do wenflonu. Bez słowa odwróciłam się na bok spoglądając w białą ścianę i szybę w jednej z nich tuż przy drzwiach, z którego widziałam co się dzieje na korytarzu. Pielęgniarka opuściła bez słowa mój pokój zostawiając samą ze swoimi myślami, sięgnęłam po telefon pisząc do matki i brata, że jestem już w szpitalu. Niemalże po minucie dostałam odpowiedź od rodziny, że za kilka dni do mnie zajrzą, w międzyczasie poszłam spać.

*Tymczasem w Akademii*

Ciemny samochód zaparkował przy posiadłości właścicieli Akademii, Marcel odetchnął cicho świeżym powietrzem prostując nogi po podróży. Wszedł niepewnie do budynku mijając znajomego blondyna, którego widział na korytarzu kilka razy zanim odszedł, ten przez chwilę przyjrzał mu się tak jakby widząc znajome podobieństwo, ale nie odezwał się, Marcel powędrował do gabinetu pani Rose, która wypełniała potrzebne dokumenty, zanim wszedł zapukał do drzwi, a kiedy usłyszał ,,proszę" nacisnął klamkę. Kobieta widocznie była zaskoczona wizytą chłopaka.
- Co Cię do mnie sprowadza, Marcel?- Zapytała z uśmiechem.
- Ja w sprawie siostry.- Mruknął nie zdając sobie sprawy z tego, że za drzwiami stoi Will, który uważnie wszystkiego słuchał.
- A coś się stało?
-Niestety bardzo dużo.- W jego głosie słychać było przejęcie.- Oriane od dziecka choruje na raka złośliwego przełyku, dziś pojechała na radiochemioterapię rozmawiałem z lekarzem przez telefon, a na tomografii jakieś dwa tygodnie temu wykryto przeżuty do kości i płuc. Jest to na tyle poważne, że w razie powikłań wprowadzą ją w stan śpiączki farmakologicznej na czas leczenia.- Po tych słowach Elizabeth przyłożyła dłoń do ust, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć do pokoju wpadł blady Will. Marcel odwrócił się w jego kierunku zaskoczony i zdezorientowany.
- Oriane jest w szpitalu?!- Krzyknął przerażony, zmartwiły go słowa Marcela.- Kim w ogóle jesteś?
-Marcel Clavel, starszy brat Oriane.- Przedstawił się nieco drżącym z przejęcia stanem siostry głosem. Po krótkiej rozmowie zdecydowali, że razem do niej pojadą.

~~~

Otworzyłam oczy czując znajomy dotyk na policzku, chwilę mrugałam oczami by przywrócić obrazowi ostrość.
-Oriś..- Przez chwilę myślałam, że jestem w Akademii jednak wenflon w ręce przypomniał mi że nie, poderwałam się do pozycji siedzącej spoglądając na Will'a który siedział koło mnie z czerwonymi od płaczu oczami, dotknęłam jego policzka drżącą z zimna ręką.
- Will... Płaczesz?- Wyszeptałam cicho zmartwiona jego stanem, najpierw strata konia, a teraz ja. Westchnęłam ciężko muskając jego policzek wargami.- Dam radę, Will. Będzie dobrze.- Ścisnęłam jego rękę ignorując nieprzyjemne uczucie w chudej ręce. Chłopak spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczyma, zawieszając spojrzenie na moich srebrnawych tęczówkach.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś...?- Zapytał schrypniętym głosem, przegryzłam wargę spoglądając na niego.
-Nie chciałam żebyś się martwił.- Odparłam wycierając kciukiem spływająca po jego policzku łzę.- Nie płacz już, proszę...- Wyszeptałam nie spuszczając z niego wzroku. Marcel wpadł do pokoju z kawą w ręku, podał blondynowi kubek ze stropianu czy czegoś z ciepłą cieczą. Wymieniliśmy spojrzenia, strasznie dawno się nie widzieliśmy, czarnowłosy zawiesił nagle spojrzenie na oknie.
-Strasznie się cieszę, że Cię widzę.- Pstryknął mnie palcami w czoło upijając łyk kawy.

~~~

Kilka kolejnych miesięcy spędziłam we śnie, chociaż miałam wrażenie, że spałam zaledwie jedną noc, Will przyjechał po mnie, kiedy dostałam wypis. Przez leczenie byłam już strasznie osłabiona, dlatego ledwo co trzymałam się na nogach, ale o dziwo dotarłam o własnych siłach do samochodu. W drodze do Akademii zasnęłam, w czasie mojego pobytu w szpitalu pani Rose zgodziła się, żeby Marcel zajmował się Silver, by nie straciła formy.
Do pokoju Will musiał mnie już zanieść na rękach, nie było nawet mowy o chodzeniu do stajni a co dopiero jeździe, a tak bardzo chciałam zobaczyć moją kochaną klacz, której rżenie słyszałam nawet przed akademikiem. Wreszcie w domu... moje łóżko...
-Potrzebujesz czegoś?- Zapytał chłopak spoglądając na mnie ucieszony, że znów mnie widzi.
- Czułości i ciepła.- Wyszczerzyłam się nie odrywając od niego wzroku, zbliżył się do mnie łącząc usta w głębokim pocałunku, zamknęłam oczy zarzucając ręce na jego szyję i po chwili oderwałam się nadal patrząc mu w oczy.- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.- Uśmiechnęłam się szeroko przymykając nieco oczy ze zmęczenia.
- Ja również...- Odwzajemnił uśmiech.- Idź spać, zajmę się dziś Silver.- Złożył krótki pocałunek na moim policzku.
- Dobrze, tato.- Zaśmiałam się cicho i okryłam się kołdrą, zamknęłam oczy słysząc jak Will po chwili wstaje z łóżka i kieruje się do wyjścia, usłyszałam trzask drzwi i w tym momencie oddałam się urokom snu.

<Will?❤❤❤❤Jak sobie poradziłeś z Silver? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)