wtorek, 9 maja 2017

Od Adeline - Zawody WKKW, próba skoków

Stałam tuż obok ogrodzenia, które dzieliło mnie i gniadego ogiera, obserwowałam jego każde poczynanie. Wydawało mi się, że oglądam jakiegoś źrebaka, który wyszedł właśnie pierwszy raz na padok i zachwyca się każdym skrawkiem tego ogromnego świata. Będąc po próbie terenowej miałam nadzieję, że Double nie zrobi sobie krzywdy, a jego nogi okażą się być przepięknym okazem i nie będą zawierać żadnego, nawet najmniejszego śladu kulawizny, która w tym momencie była chyba najmniej pożądaną rzeczą. Trzymając w dłoni świeżo co zaparzoną herbatę, miałam ochotę znów wtulić się w ciepłą kołdrę i oddać się w objęcia Morfeusza, ale niestety Double Trobule sam nie pojedzie przejazdu. Wstałam z mokrej trawy, a będąc już na równych nogach, wzięłam ostatni łyk aromatycznego napoju i ruszyłam z powrotem do stołówki, w której miałam zamiar odstawić kubek. Zostawiłam gniadosza samego sobie. Jednakże w mojej głowie krążyły ciągle myśli o każdym wybryku gniadego wierzchowca. Historia, która opowiadała o tym jak go zdobyłam, wręcz idealnie nadawałaby się do jakiegoś filmu, który przeznaczony jest dla zakochanych nastolatek, bowiem wtedy również pojawiła się malutka kłótnia pomiędzy mną a Luke'em.
- Dziękuję - powiedziałam, gdy znalazłam się tuż obok okienka, w którym stała starsza pani z przemiłym uśmiechem na pomarszczonej twarzy.
- Proszę bardzo.
- Mogłabym jeszcze wiedzieć, która godzina? - Zapytałam myśląc już o zawodach, bowiem zaczynały się o trzynastej, a przeraziło mnie to nagłe przybycie tyłu ludzi.
- Właśnie wybiła równo dziesiąta - odpowiedziała, a ja od razu pobiegłam do swojego pokoju, ponieważ nie miałam jeszcze uprasowanego stroju konkursowego, który musi się prezentować jak najpiękniej. Już widziałam siebie, która w przepięknym butelkowozielonym​ fraku, jadąca na gniadym ogierze w tego samego koloru czapraku. Co by się stało jeżeli teraz Double zrobiłby sobie jakąś krzywdę? Musiałabym zrezygnować, a sam wierzchowiec przeżywał by za dużo stresu. Odgoniłam od siebie te myśli i zajęłam się rozmyślaniem nad torem, który znałam już od wczoraj. Był dość trudny, ale przeszkody nie były zbyt wielkiej wysokości, więc jedno rekompensowało drugie. Najbardziej jednak obawiałam się piramidy, której Trouble jeszcze nigdy na oczy nie widział, a co dopiero ją skakał. Nawet nie znałam dokładnej listy osób startujących, bo po co? Jadę, bo jadę. Chce wykonać ten przejazd najlepiej jak potrafię, a nie zrobić go na odwal, bo osoby, które startują nie są jakieś wybitnie uzdolnione w jeździectwie, chociaż wiedziałam, że tak nie jest. Zaczął mnie boleć brzuch, który zawsze bolał mnie przy większym stresie. Weszłam do pokoju i chwyciłam za wiszące na szafie rzeczy, takie jak: frak, koszula. Na fotelu leżały ładnie poskładane bryczesy, których nie trzeba było prasować bowiem były idealnie proste, bez żadnych zmarszczeń materiału. Chwyciłam za wieszak, który nosił na sobie jedne z ważniejszych elementów zawodów. Wyjmując jeszcze żelazko, szybko rzuciłam je na łóżko, po czym szybko włożyłam wtyczkę do gniazdka elektrycznego. Żelazko w natychmiastowym tempie nagrzało się, a ja bez żadnego problemu mogłam od razu zacząć prasować cały strój na zawody, rzecz jasna oprócz spodni. Robiłam to bardzo ostrożnie, bowiem nie chciałam rozwalić żadnego drobnego szczegółu, który w każdej chwili mógł stać się maksymalnie istotną rzeczą. Odstawiłam żelazko po skończonej czynności, a patrząc na swoje dzieło byłam po prostu dumna.
- No nieźle - zaśmiałam się. Wzięłam wszystkie rzeczy na pojedynczy wieszak i wyszłam z pokoju, wiedząc, że zostało mi sporo czasu i sama mogę osiodłać ogiera, skierowałam się w stronę stajni, która wyszła mi na przeciw bardzo szybko, bowiem już po kilku sekundach byłam przy boku ogiera, który świeżo co został wprowadzony do boksu.
- No to co? Siodłamy Cię, geniuszu - zaśmiałam się i pogładziłam delikatną sierść na kości nosowej gniadosza, który wesoło prychnął. Rozejrzałam się na boki i zobaczyłam, że rzeczywiście trzeba się spieszyć, bowiem już praktycznie każdy miał gotowego konia. Każdy miał takie szczęście, że wszystkie wierzchowce stoją spokojnie, bez żadnych zastrzeżeń. Szkoda tylko, że Double Trouble nie należał do tych 'wszystkich wierzchowców'. Sprzęt, który przygotowałam już wczoraj, był ułożony przed drzwiami od boksu ogiera. Siodło, które było również na wczorajszej próbie terenowej, ponownie błyszczało w słońcu, a jego strzemiona idealnie pasowały kolorem do czapraku, który spoczywał przed przednim łękiem. Chwyciłam za ładnie nasmarowane ogłowie i spokojnie weszłam do boksu. Wierzchowiec przywitał mnie kłapnięciem zębów i skuleniem uszu. Zgromiłam go spojrzeniem, po czym od razu chwyciłam za łeb gniadosza, który wręcz non stop próbował się wyrwać.
- Przestań, idioto - parsknęłam po czym szybko zarzuciłam wodzę na jego umięśnioną szyję. Położyłam wędzidło na lewej otwartej dłoni, a wiedząc, że ogier tak łatwo go nie przyjmie, szybko wsadziłam palec do jego pyska, co zmusiło go do utworzenia swojego pyszczka. Zapięłam szwedzki nachrapnik, skośnik i podgardle. Ozdobny naczółek wyglądał uroczo na czole potężnego konia. Ponownie wyszłam z boksu i tym razem wzięłam czaprak, który już po chwili znalazł się na gniadym grzbiecie. Dokładnie ułożyłam go, po czym położyłam na nim również misia. Chwyciłam za siodło, które na samym początku wydawało się być strasznie ciężkie, ale w rzeczywistości tak nie było. Będąc już przy łopatce Double, poczułam ból na moim prawym ramieniu. Jak się okazało ogier wyrażał swój sprzeciw poprzez ugryzienie mnie, co skutkowało małą karą w postaci uderzenia w szyję.
- Przestań mnie gryźć, możesz zachowywać się jak normalny koń? - Baknęłam, a już po chwili ułożyłam siodło w idealnym miejscu na grzbiecie. Odbezpieczyłam popręg i przeszłam na prawą stronę konia, by delikatnie zapiąć go na pierwsze dziurki, bowiem wiedziałam, że będę musiała się jeszcze przebrać.
- No nieźle, wyglądasz ślicznie - powiedziałam i  uśmiechnęłam się. Chwyciłam za miękką szczotkę, która miała posłużyć mi do tego by wyczyścić nogi konia w miejscu gdzie miałyby być czarne ochraniacze. Po wyczyszczeniu czterech nóg zaczęłam zakładać ochraniacze, które nie miały na sobie żadnej ryski, bądź jakiejś kropli błota, która mogłaby zepsuć cały wizerunek ogiera. Widząc stajennego, którego znałam od wczoraj, uśmiechnęłam się sama do siebie siebie, bowiem musiałam znaleźć osobę, która popilnuje tego dzieciaka, który robi sobie krzywdę na każdym kroku.
- Popilnujesz, proszę? - Zapytałam po czym delikatnie machnęłam końcówką wodzy.
- Czy Ty naprawdę musisz ciągle na mnie trafiać? - Powiedział wywracając oczami.
- Tak, dziękuję! - Zaśmiałam się i pobiegłam w stronę przebieralni, w której czekały na mnie ubrania konkursowe. Wbiegłam do przebieralni, gdzie praktycznie każdy był już gotowy, jedyne co robili to dokładnie wycierali swoje oficerki. Z ulgą stwierdziłam, że u mnie te zabiegi będą zbędne, bowiem wczoraj było wszystko dobrze przygotowane.
- Kur*a - zaklęłam pod nosem gdy pojawił się problem z zapięciem guzików od koszuli. - Pomożesz? - Zapytałam jakiejś dziewczyny, która bez problemu zapięła guzik na nadgarstku. Na białą koszulę zarzuciłam frak, który był ładnie dopasowany do mojego ciała. Bryczesy założyłam bez żadnego problemu, a oficerki które trochę mi przeszkodziły, również po chwili znalazły się na moich stopach. Zaczęłam zaplatać włosy w króciutkiego warkoczyka, który spinał przeszkadzające mi włosy. Na głowę zarzuciłam czarny kask, a zapinając go uśmiechnęłam się do lustra.
- Dam radę - powtórzyłam i szybko wyszłam z przebieralni. Wchodząc do stajni, pierwsze co dawało się tam zauważyć to niespotykany chaos, który zdecydowanie źle wpływał na gniadego ogiera stojącego przy samym wejściu do budynku.
- Idioci - mruknęłam przy przeciskaniu się między ludźmi. - Dziękuję - uśmiechnęłam się do stajennego i zabrałam mu wodze. Wyszłam na zewnątrz, gdzie poprawiłam strzemiona i podciągnęłam popręg, który teraz zapięty był na niemalże ostatnie dziurki. Wzięłam stołek, który stał pod barierką i szybko wsiadłam na ogiera, który odpowiedział na to niemałym bryknięciem. Poprawiłam w dłoni wodze i ruszyłam na rozprężalnie, która znajdowała się tuż przy parkurze. Na maneżu panowała luźna atmosfera, a ścisk nie był za duży bowiem już kilka osób miało za sobą starty.
Uśmiechnęłam się pod nosem gdy zobaczyłam, że ogier z chęcią idzie do przodu, a jego nogi poruszały się z harmonią, bez żadnego potknięcia.
- Taaak, dobry koń - szepnęłam i poklepałam smukłą szyję gniadosza, gdy ten przeszedł w swobodny galop. Rozgalopowałam ogiera na każdą stronę i zaczęłam skakać przez małe przeszkody, które Double bez żadnego problemu pokonywał.
- Możesz podwyższyć? - Zapytałam jakiegoś małego chłopaka, który włóczył się bez określonego kierunku. Chłopczyk bez problemu podniósł drąg o dwie kłódki, a przeszkody delikatnie się podwyższyły, ale nawet to nie zatrzymało pędzącego wierzchowca, który z gracją pokonał przeszkodę.
- Amy Adams na koniu Douglas pokonała parkur z czterema punktami karnymi i normą czasu, teraz prosimy o przejazd w wykonaniu Adeline Carter, która dosiada ogiera Double Trouble. Przypomnijmy, że gniadosz ma dopiero cztery lata, a jego technika skoku przypomina, wręcz najlepsze konie skokowe wszelakich czasów! Powitajmy tą parę gromkimi brawami - rozległ się metaliczny głos mężczyzny, który wydobywał się z głośnika zawieszonego na białym słupie. Wyjechałam na parkur energicznym stępem, a już po chwili ruszyłam galopem na pierwszą przeszkodę, którą była stacjonata nie za wysoka, ale też nie za niska. Może nie wiedziałam ile ma centymetrów, ale na pewno nie przekraczała ona stu centymetrów. Usiadłam w siodle i dałam delikatny sygnał ogierowi, który wyraźnie dawał znać o tym, że jest to już miejsce odbicia dla tejże stacjonaty. Zrobiłam delikatny półsiad, a już po chwili delikatnie kierowałam gniadosza na kolejną przeszkodą, którą był okser. W mojej głowie pojawiła się myśl jakby tu szybciej dojechać do przeszkody, która i tak była położona po dość gwałtownym i ostrym zakrętem. Poprawiłam uścisk na wodzach, a już po chwili, wiedząc już ile ryzykuje, szybko skręciłam wierzchowca w lewo. Na zakręcie niemalże położyliśmy się na zakręcie, ale styl w jakim pokonaliśmy okser był naprawdę dobry. W kinie stał również Triplebarre, który nie zrobił żadnego wrażenia na gniadoszu i bez żadnego zawahania pokonał tą potrójną przeszkodę.
- Taaak, dobry koń - szepnęłam, a po chwili ponownie skupiłam się na przejeździe. Dałam ogierowi znaczny sygnał do aktywniejszego ruchu, bowiem zaczął delikatnie zwalniać, a akcja jego przednich nóg stała się płytka i mało obszerna. Czując, że gniadosz znacznie poprawił swój ruch, skierowałam się na Doublebarre. Nie wahając się, skręciłam Double przed przeszkodą numer siedem i w ten sposób ostro ścięłam zakręt, a przy okazji czasowo zmniejszyłam przejazd. Trzeba było przyznać, że tą przeszkodę skoczyliśmy za bardzo po skosie, ale na szczęście wszystkie drągi zostały na swoim miejscu. Stacjonata, która stała w linii prostej z minioną przeszkodą, była znacznie wyższa od tej na samym początku. Zacmokałam, po czym oddałam Trouble'owi luźną wodzę, by przy skoku nie szarpnąć go za pysk. Nie widząc innego wyjścia po stacjonacie, skierowałam się zwyczajnym szlakiem, ponieważ nie było żadnej innej drogi przy potężnym murze, który spowodował delikatny niepokój u mojego wierzchowca.

- Cichutko, spokojnie - szepnęłam, po czym usiadłam głębiej w siodle i nakierowałam ogiera na przeszkodę, która emanowała potęgą, wydawało się wręcz, że jest to królowa wśród całego przejazdu. Popuściłam delikatnie więcej wodzy wierzchowcowi i zaciskając zęby, wyszłam z koniem na przeszkodę. W powietrzu zamknęłam oczy, by nie wiedzieć co się właśnie wydarzyło, a poczuć tylko lądowanie po drugiej stronie muru. Marzyłam, aby poczuć już grunt pod kopytami rumaka. Już po kilku sekundach wylądowałam ponownie w siedzisku siodła skokowego. Na naszej drodze stanęła piramida, której jeszcze nigdy nie pokonywaliśmy, a prawdopodobnie ogier nie widział jej nigdy na swoje oczy. Moje szczęście, że gniadosz nieszczególnie inaczej potraktował przeszkodę i po prostu normalnie na nią najechał. Jednakże w tym momencie zaczęły się schody, bowiem w połowie przeszkody czułam, jak Double wysuwa swoje "podwozie", czyli zadnie nogi, które wpakował między drugi a trzeci człon. To nie może się udać... Pomyślałam tylko, a już po sekundzie czułam jak wszystko wraca do normy, a wokół nie słychać trzasku upadającego drągu. Rzecz jasna była to najmniej pożądana rzecz w tamtym momencie. Najeżdżając na rów z wodą, poczułam się jak mistrz skrótów, bowiem nie wiem jak, ale jednak wykombinowałam jakiś skrót, który, niekoniecznie należał do tych najpiękniejszych, ale cóż... przynajmniej normy czasu nie przekroczę. Od samego początku posiadania Double Trobule, wiedziałam, że woda nie sprawia na nim najmniejszego wrażenia, wręcz przeciwnie, bowiem ogier sam ciągnął nawet do najmniejszej kałuży. Zrobiłam dodanie niedaleko przeszkody, a wybicie odmierzyłam celowo za późno. Gniady wierzchowiec przefrunął nad lustrem wodnym i wylądował conajmniej dwadzieścia centymetrów od końca rowu. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zobaczyłam, że przed nami jest już ostatnia przeszkoda do pokonania, którą znaliśmy już na pamięć. Był to wysoki Triplebarre, ale jego wysokość nie przekraczała tych, które pokonywaliśmy na ostatnich treningach przed zawodami WKKW. Popędziłam jeszcze mocniej ogiera i z ogromnym uśmiechem, zrobiłam ostatni półsiad na tymże wszechstronnym konkursie konia wierzchowego. Gdy tylko wylądowaliśmy, poklepałam szyję ogiera, wiedząc, że jest to już koniec całego parkuru.

- Dziękujemy za przejazd w pięknym wykonaniu! Adeline Carter przejechała w normie czasu, bez żadnych punktów karnych. Gratulujemy! - Powiedział ten sam mężczyzny, a ja dumna ze swojego konia, wyjechałam wolnym kłusem na rozprężalnie, po czym zsiadłam i przekazałam ogiera w ręce stajennego, który miał go rozstępowywać aż do pożądanego ogłoszenia wyników. Zdejmując kask, uśmiechnęłam się sama do siebie. Rozpromieniona siadłam na kocu położonym na trawie, a od tego samego małego chłopaka, który jeszcze chwilę temu podwyższał mi przeszkodę, dostałam kubek gorącej kawy, której tak bardzo pragnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)