środa, 3 maja 2017

Od Luke'a C.D Holiday

W myślach już mając obraz swego zwycięstwa, bez żadnych skrupułów zacząłem łaskotać Holiday, w odwecie za to, jak wyglądałem po przebudzeniu. W rzeczywistości, nie byłem jakoś szczególnie zły, a bardziej zdziwiony - z początku nie wiedziałem, gdzie jestem, a jedynym pocieszającym faktem było to, że porywacze definitywnie nie owinęliby mnie w kilka rolek papieru. Swoją drogą, dziewczynie musiało się solidnie nudzić, skoro to zrobiła - umówimy się, że jestem trochę wyższy niż przeciętny człowiek, a co za tym idzie, miała zdecydowanie więcej odcinków do owinięcia, w porównaniu do tego, gdyby postanowiła owinąć jednak samą siebie. Pomimo że nie wyrażałem jakiejkolwiek urazy, musiałem pokazać rudowłosej, że zdecydowanie nie puszczę jej tego płazem. Co to, to nie. Miała o tyle ciężej, że znałem jej jeden ze słabych punktów, którym były wrażliwy odcinek tuż nad talią, atakowany przeze mnie już od dobrej chwili. Dziewczyna miała silny odruch, zwany potocznie śmiechem, za każdym razem, gdy zaczynałem ją łaskotać. Z jednej strony, nie wiedziałem, kto był w gorszej sytuacji - Holi, leżąca na kanapie, na której łaskotał ją niespełna rozumu facet, czy może ja, zmuszony do tego, by unikać ataków z jej strony? Choć były to najzwyklejsze odruchy, które miałby każdy normalny człowiek, czułem się zagrożony. W końcu, za każdym razem, gdy tylko dusiła się od spazmatycznego śmiechu, jej ciało wykonywało ruchy podobne do tego, które cechowały wysychającego węgorza - niemalże tarzała się i wiła, ciągle próbując mnie od siebie odtrącić, kładąc swoje drobne dłonie na moich ramionach. Choć z początku nie przynosiło to zamierzonych przez nią efektów, w końcu odpuściłem, nie chcąc mieć jej tym razem na sumieniu. Jej policzki były całkowicie czerwone, zresztą tak jak i cała reszta twarzy, co głównie spowodowane było tym, że łaskotanie rozśmieszyło ją niemalże do łez. Najwidoczniej Holiday nie spodziewała się tego, że tak szybko jak na mnie jej odpuszczę, bo złapała szybko jeden, płytki oddech, jakby czując, że będzie to jeden z ostatnich w jej krótkim życiu. Nie zamierzałem jednak robić już niczego więcej, sam czując nagłą falę zmęczenia, co także zrozumiała w końcu Holiday, komentując całą sytuację ekspresową ucieczką. Zdziwiony, ruszyłem tuż za nią, co okazało się być całkiem opłacalne - rudowłosa już miała znaleźć się na swym łóżku, już miała wciągnąć na nie ostatnią kończynę, gdy chwyciłem ją za kostkę, przez co musiała zastygnąć w miejscu. Bez zawahania ściągnąłem ją na dół, uświadamiając sobie, że pomimo tego, co sądziłem wcześniej, dziewczynie definitywnie nic nie było. - Myślałaś że mi uciekniesz, co? - mruknąłem, gdy Holiday leżąca tym razem na dywanie, już dużo bardziej stanowczo odpierała moje ataki. - L-Luke! - wydusiła z siebie, obiema dłońmi krępując moją, sądząc, że w jakimkolwiek stopniu mnie to powstrzyma. Śmiejąc się wraz z nią, sam właściwie nie wiedząc dlaczego, wkrótce wstałem, przeczesując swoje jasne włosy. - Ty pieprzony sadysto! - Idę na zajęcia - powiedziałem i, jak gdyby nigdy nic, skierowałem się do wyjścia z jej pokoju, czując jeszcze, jak całkiem miękka poduszka odbiła się od moich pleców. Zamykając za sobą drzwi, już planowałem w myślach odwet za to, że śmiała podnieść na mnie cokolwiek, czym mogła wyrządzić mi dotkliwą krzywdę. Co w wypadku, gdyby szybująca poduszka zmiażdżyła mój kręgosłup, albo co gorsza powaliła mnie na ziemię, łamiąc mi tym samym nos? Wiedziałem, że zemsta musiała być słodka, a przy tym obmyślona szybko, by wykorzystać ją w jak najmniej odległym czasie. ~*~ Krzyżując nogi w kostkach, ze znudzeniem obserwowałem to, co działo się w sali. Na zajęcia przyszło stosunkowo mało osób, co jak stwierdziła instruktorka, zostanie odpowiednio skomentowane. Z tego co kobieta twierdziła, osoby które notorycznie nie stawiały się na zajęciach dostaną kary, które jak każdy się spodziewał, nie będą najłatwiejsze do wykonania. W sumie nie przychodziłbym na te zajęcia, gdyby nie to, że była to okazja do porozmawiania z innymi, jakby nie było. Nie wyciągałem z nich zupełnie niczego, co przydałoby mi się w jeździectwie - a jeśli już, to te cenne wskazówki nigdy nie padały z ust wykładowcy. Traktowałem je jako nic innego, jak godzinę, którą zazwyczaj spędzałem myśląc o wszystkim, tylko nie o tym, co aktualnie rozgrywało się w sali. Tym razem, natarczywie usiłowałem zamalować margines zeszytu, nie zwracając na nic uwagi do momentu, w którym po dwudziestu minutach od rozpoczęcia zajęć, Holiday stanęła w drzwiach pomieszczenia, mamrocząc coś do kobiety. Ta niezadowolona, kazała jej zwyczajnie zająć miejsce, kontynuując prowadzenie swojego monologu. I, okej, wszystko byłoby tak samo niesamowicie nudne, gdyby nie to, że rudowłosa usiadła za mną, co postanowiła parszywie wykorzystać. - Luke, może masz coś do powiedzenia? - instruktorka spojrzała na mnie nieco podejrzliwie, gdy usłyszała jak niespodziewanie syknąłem, co spowodowane było tym, że tym razem to długopis odbił się od moich pleców. Nawet jeśli to nie bolało, to w żadnym stopniu się tego nie spodziewałem, serio. - Nie, raczej nie - uśmiechnąłem się szeroko do kobiety, która choć się obróciła w drugą stronę, to wyglądała na taką, która nie zamierzała odpuścić. Coś czułem, że następnym razem nie uniknę tego, by odpowiedzieć na rozwinięcie tematu, a żeby to zrobić, musiałbym się solidnie nad tym skupić. Przeszkadzało mi jednak w tym coś, albo raczej ktoś, kto wydawał się być nieugiętym w tym, by odpłacić mi się za poranne łaskotanie. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy Holiday próbowała się zakradnąć do mojej ławki, by w zamierzeniu usiąść na wolnym miejscu obok mnie. Chciała zrobić to bezszelestnie, by zostać nie zauważoną przez kobietę, jednak nie udało jej się to, gdy nagle wywróciła się, właściwie potykając się o swoje własne kończyny. Choć sama wybuchła śmiechem, to jak sama stwierdziła, nie mogła wybaczyć mi tego, że tak otwarcie ją wyśmiałem - niby dla zaczepki, niby nie mając tego w swych zamiarach, lekko popchnęła mnie na bok, czego ponownie się nie spodziewałem. Wciąż się śmiejąc, wywróciłem się wraz z krzesłem, lądując na samym środku przejścia pomiędzy ławkami.

Holiday? Wyszedł totalny shit, ale to drobiazg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)