środa, 17 maja 2017

Od Luke'a C.D Adeline

Nie potrafię określić uczuć, które wtedy mną targały - z jednej strony euforia wypełniała mnie całego, a z drugiej strony byłem zszokowany tym, jak szybko wszystko zdążyło się zmienić. Nie wyobrażałem sobie innej sytuacji, w której to Adeline nie byłaby matką mojego dziecka - nie było takiej możliwości, jednak ponownie nie podejrzewałem, że nadejdzie to tak ekspresowo. Poprzednim razem, gdy to testy okazały się wadliwe, było jeszcze inne wyjście z tej sytuacji - mogliśmy zacząć wszystko od nowa, zaplanować przyszłość, całość dokładnie przemyśleć. Teraz znowu zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym - tym razem ciąża została potwierdzona przez lekarza, co nie pozostawiało dla mnie żadnych złudzeń. Nie mogłem podważać tej informacji, bo w końcu wszyscy byli pewni, że nie mamy się nad czym rozwodzić - za kilka miesięcy mieliśmy zostać rodzicami, co dla nas było niemałym szokiem. Z biegiem czasu jednak, doszedłem do wniosku, że szok ten jest z rodzaju pozytywnych - już wyobrażałem sobie tą niepewność, gdy zastanawialibyśmy się, jakiej płci będzie nasze nienarodzone dziecko, sprzeczki o jego lub jej imię, albo wojnę przy wybieraniu kolorów ubranek. Nie widziałem innego wyjścia, niż przelać swój entuzjazm na zmartwioną ukochaną - w końcu brunetka była zadowolona, że wciąż nie będzie uzależniona od nikogo, a jej decyzje nadal będą spontaniczne. Musieliśmy przywyknąć do myśli, że chcąc nie chcąc będziemy musieli dostosować swoją codzienność do pociechy, która niewątpliwie wywróci nasze życie do góry nogami. Była to także okazja, by zacząć żyć tak, jak przystało na osoby dorosłe, zacząć być odpowiedzialnymi ludźmi, pomimo tego, że te określenia w żadnym stopniu do nas pasowały. Szkoda mi było jednak dziewczyny, która miała zostać matką, podczas gdy jej wiek nie przekraczał jeszcze dwóch dekad. Zamierzałem jednak sprawić, że brunetka zacznie cieszyć się z tego, że coraz więcej rzeczy będzie nas łączyć, aniżeli dzielić.
Z niemałym zafascynowaniem przyglądałem się odkrytemu brzuchowi dziewczyny, wyobrażając sobie, jak za kilka miesięcy wyrośnie w nim mały, uroczy niemowlak. Mimowolnie uśmiechnąłem się, gładząc kciukiem bladą dłoń ukochanej.
- Luke?
- Tak? - wyszczerzyłem się jeszcze bardziej, przenosząc swój wzrok na Adeline, która wcześniej leżała z przymkniętymi powiekami. Tym razem jej oczy skierowane były także w moją stronę, a jej czekoladowe tęczówki wpatrywały się w moje, prześlicznie mieniąc się pod wpływem udziału sztucznego światła.
- Co jak nie damy sobie rady? - spytała, mocniej zaciskając chłodną dłoń na moim nadgarstku, co sprawiło, że przebiegł mnie lekki dreszcz. - Nie wiem, naprawdę nie wiem, czy będziemy odpowiednimi rodzicami.
Odruchowo zaśmiałem się, co brunetka skwitowała wywróceniem swych prześlicznych oczu.
- Nie ma innej opcji, Adeline, musimy sobie dać radę - złożyłem szybki pocałunek na jej dłoni, po chwili układając ją wygodnie na pościeli, by samemu móc wstać ze stołka. - Zaraz wracam - uśmiechając się lekko, wyszedłem z sali, by zacząć poszukiwania pierwszego lepszego automatu. Szpitale zawsze były dla mnie istnymi labiryntami, a w dodatku zawsze pachniało w nich tak, że miałem ochotę szybko zwinąć się i wrócić jak najprędzej do domu. Nie lubiłem tego ostrego zapachu, który często nieprzyjemnie drażnił moje nozdrza. Na całe szczęście na każdym oddziale można było znaleźć automaty z kawą, dzięki czemu byłem w stanie sprawnie wytępić drażniącą woń. Co prawda tutejsze napoje nie należały do tych najsmaczniejszych, jednak były na tyle znośne, bym wydawał na nie ostatnie drobniaki.
Tym razem nie mogło być inaczej - wróciłem do Adeline z papierowym kubkiem, trzymając go w wolnej dłoni, by cierpliwie czekać na to kiedy gorący napój ostygnie. Siedząc przy jej niewątpliwie  niewygodnym łóżku, przyglądałem się wszystkiemu dookoła, byleby skutecznie zabić upływający wolno czas. Nagle jednak moją uwagę przykuł cień uśmiechu, który pojawił się na twarzy dziewczyny.
- Już masz zmiany nastrojów? - prychnąłem, lekko łaskocząc ją w okolicach żeber. Momentalnie jednak przestałem, gdy ujrzałem karcący wzrok przechodzącej pielęgniarki.
- Cieszę się, że będziemy mieli córkę - oznajmiła, już lekko rozchylając usta by zapewne zacząć wypowiadanie dziewczęcych imion, gdy przerwałem jej, z uniosionymi kącikami ust do góry muskając jej malinowe wargi.
- To będzie chłopiec, kwiatuszku - powiedziałem z nieukrywaną pewnością, upijając łyka gorącej kawy.
Kwiatuszku? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)