niedziela, 21 maja 2017

Od Oriane C.D Will'a + zadanie 18

Spojrzałam zaskoczona w kierunku instruktora, wyciągnął Will'a z boksu, po chwili i ja wylądowałam na zimnej podłodze stajni po której walały się strzępki siana.
- Co wy sobie myślicie?- Warknął do nas, uderzając w tył głowy z otwartej dłoni. Silver stojąca niedaleko zaczęła niespokojnie chodzić po boksie i wściekle rżeć, co instruktor zignorował, stał tuż za mną przez co czułam się dość niekomfortowo.- Do szczotek i sprzątać stajnie.- Warknął do nas, aż otworzyliśmy szeroko oczy ze zdziwienia.
- Ale...- Zaczął Will.
- Skoro wam tak spieszno do stajni no to proszę bardzo! Mam wam może jeszcze te szczotki przynieść?- W tym momencie chwycił swój palcat i  uderzył klika razy o dłoń.
I tak oto Orianka i Willuś, którzy powinni odpoczywać, zapieprzają po stajni ze szczotkami zamiatając siano, gdzieś przed stajnią przemknął Marcel niosąc siodło, nagle zrobił parę kroków w tył zaglądając do stajni koni prywatnych i niemalże się przewrócił. Położył siodło na drzwiach pustego boksu i podbiegł do nas.
- Co wy robicie?- Zapytał zszokowany.
- Gilbert nam kazał zamiatać...- Odparł Will.
- A wy nie musicie tego wcale robić.- Warknął.- Idźcie do pokoju ja idę do Pani Rose.- W tym momencie czarnowłosy zerknął z pola naszego widzenia. Rzuciliśmy w bok szczotki i zaczęliśmy powoli iść.  Podparłam się lekko o  bok Will'a czując lekkie zawroty głowy. Gdy już dotarliśmy do pokoju,padliśmy zmęczeni na łóżka spoglądając na siebie co jakiś czas i lekko się uśmiechając, chodź w głębi duszy byliśmy niesamowicie wkurzeni.
~~~
Minęło kilka tygodni, Will już dawno wrócił do stajni, a ja dopiero co zaczynałam jeździć, Silver wykonała kilka lotnych zmian nogi i potem zaczęłyśmy przechodzić do coraz wolniejszych figur by po chwili zejść z czworoboku. Will co jakiś czas spoglądał na nas  skacząc parkur na zewnątrz, wreszcie mogłam wrócić do jazdy konnej i niezmiernie się z tego powodu cieszyłam. Przytuliłam szyję Silver i poklepałam ją, po czym zeskoczyłam z siodła prowadząc klacz do boksu, po rozsiodłaniu i wyczyszczeniu jej dałam jej kilka jabłek , które wrzuciłam do żłobu. Klacz od razu zaczęła chrupać, zamknęłam boks i udałam się do z Will'em na koło teatralne, taaa... pokusiło nas by zgłosić się na spektakl, który był już jutro. Szczerze? Jakoś się nie stresowałam. Koncerty w szkole muzycznej i różnego typu występy znieczuliły mnie na tego typu stres. Pozostało nam nagrać spot reklamowy naszego spektaklu. Nie wiem w sumie po co, ale koło filmowe wpadło na genialny pomysł, tak byśmy nie musieli grać znów. A mianowicie zrobili zdjęcia paru osobom- w tym mi i Willowi. Wycięli jakieś romantyczne sceny z filmów i powklejali nasze twarze zasłaniając buzie bohaterów.
Przynajmniej coś śmiesznego będzie, głównymi wzorcami dla spektaklu były lektury szkolne takie jak  Balladyna, Cierpienia młodego Wertera, Julia i Romeo oraz parę innych typowo młodzieżowych gdzie występowały ciekawe wątki lub sceny romantyczne. Próba generalna poszła w miarę sprawnie, efekty na scenie też były całkiem dopracowane, zadowoleni uczniowie poszli do swoich pokoi, tymczasem my zostaliśmy siedząc na miejscu dla widowni, wtuleni w siebie.
-Nie stresujesz się?- Zapytał. Pokiwałam przecząco głową.- Podziwiam Cię.- Wyszeptał spoglądając w sufit.
- To nic takiego.- Odparłam spoglądając na niego z uśmiechem.- Już się przyzwyczaiłam.
- Przyzwyczaiłaś?- Dopytał.
-Yhym. Chodziłam do szkoły muzycznej.- Odparłam. Wkrótce wróciliśmy do pokoju by się ogarnąć na jutro. Po wzięciu kąpieli bez zbędnego przedłużania poszliśmy spać.
~~~
Westchnęłam ciężko motając się z mega gryzącą suknią, przypomni mi ktoś dlaczego wzięłam rolę hrabiny? A no tak... inaczej jakaś inna lasia by całowała Will'a. Czego się nie robi dla chłopaka, który Ci się podoba. Spojrzałam w dół krzywiąc się lekko, nie wiedząc za bardzo po jaki luj się tu zgłosiłam, zaczęłam teraz żałować, chociaż z drugiej strony się cieszyłam i nie miałam już wyjścia, musiałam zagrać inaczej zawiodłabym całą ekipę. Gdzieś w oddali kręcił się Marcel z pistoletem, który oczywiście była atrapą. Esmeralda i Thomas rzucali ostatnie poprawki na ubiór, Edward bawił się mieczem, którego znalazł gdzieś w rekwizytach, każdy coś robił, jedynie ja siedziałam jak ten żul spod biedry i gapiłam się na wszystko. Jednak kiedy usłyszeliśmy głos organizatorki, wszyscy umilkliśmy, spoglądając na nią.
- Czas zaczynać.- Wyszeptała tak by widownie nie słyszała, bowiem na sali była grobowa cisza. Na scenie znajdował się przygotowany projektor by puścić spot reklamowy, nad którym męczyła się ekipa z koła filmowego. Ledwo co powstrzymałam się od śmiechu widząc siebie i Will'a w scenie z Titanica, kiedy to płynęli na statku z rozłożonymi rękoma. Inne też były dość śmiechowe,  nawet Gilbert od czasu do czasu chichrał się pod nosem, z tego co widziałam. Kiedy spot się skończył kurtyna opadła, by zabarać projektor i w końcu zacząć przedstawienie. Wyszłam na scenę z jakąś parasolką, która miały typowe hrabianki tamtego  czasu. Szłam kroczkiem pingwina, kiedy to po drugiej stronie wybiegł Thomas, którego Esmeralda "zadźgała" sztucznym nożem, który swoją drogą był z jakiegoś zestawu dla dzieci w dodatku różowy  co rozbawiło widownie. Zanim schyliłam się do leżącego Thomasa, z tej samej strony wyszedł Will, w a'la rycerskiej zbroi jadącym na niezbyt zadowolonym Whisperze, tak... konie też w to zaangażowaliśmy, co zszokowało państwo Rose, ale jednocześnie na ich twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Esma krótko mówiąc, spierdzieliła drąc się po drodze...
- Nie dopadniesz mnie żyweeeeej!- I wybiegła za scenę wpadając na coś, przez co słychać było huk. Cudem powstrzymałam się od śmiechu, a Will z bananem na twarzy pokłusował za Esmeraldą. Schyliłam się nad Thomasem krzycząc na cały regulator
- HALO!  CZY PAN ŻYJE?- Thomas oczywiście się nie ruszył. Upuściłam gdzieś parasol i złapałam się za głowę chodząc tym pingwinim krokiem po scenie w kółko- O Boże, o Chryste, o Matko Bosko, o matko i córko! On nie żyje!  Co ja teraz biedna pocznę?!- I wybiegłam ze sceny. Ktoś pociągnął za nogi Thomasa, wyciągając z pola widzenia publiczności. W tym czasie na scenę wszedł Marcel ubrany jak jakiś arystokrata i Charlotte mająca podobną suknię do mojej. Podbiegł do niej natychmiast chwytając za ręce i klękając.
- Charlotte! Moja miłości!  Czy wyjdziesz za mnie?!
- Ale ja mam męża i dziecko! Nie mogę Marcelu.- Odsunęła się  od niego.
-Ależ ja Cię kocham!- I ten udawany płacz. W końcu został puszczony dźwięk burzy, dziewczyna zbliżyła się do sztucznego okna.- Ale ty mnie nie...- Wyciągnął sztuczny pistolet i wymierzył sobie w głowę, w tym czasie puszczono strzał pistoletu i w tym momencie  Marceli padł. Zasłoniono na chwile kurtynę ( tak jakby nie mogli tego zrobić wcześniej jak pozbywali się Thomas'a ze sceny) , postanowiono drabinę i wierzę z kartonu. W "oknie" stałam ja bawiąc się różą i obrywając jej płatki. W tym momencie na scenę wszedł Edward z Will'em rozmawiając o tym, że rycerzowi (którym był właśnie Willereł) koń uciekł.
-... Szkoda bo podkuty był...- Westchnął ciężko blondyn i skierował wzrok na wieżę.- Jaka ona piękna!- I ten zachwyt na twarzy.
- Co? Wieża?- Zapytał Edward wywołując śmiech na sali.
- Nie, kobieta!- Warknął Will. Brunet pokiwał głową na boki śmiejąc się.
- Ty głupi, ponoć ten kto się z nią pocałuje zginie.- Odparł.- Ja bym odpuścił.- Po czym odszedł. Kolejne sceny to było to jak się poznajemy, oraz jak Will, za mną łazi zakochany. W końcu i ja się w nim zakochałam, zaczęliśmy się spotykać, pomimo wyraźnego zakazu mojej rodziny a raz bylą scena jak jechaliśmy bryczką, przypiętą do Silence i Whispera...tak było dość sporo miejsca na scenie więc się mieściła, ale problem był z wtarganiem jej do budynku, dlatego musieliśmy rozwalić drzwi. W końcu światła zmieniły kolor na ciemny niebieskie symulując w ten sposób noc. Siedziałam sobie na drabinie za tą wieżą wyglądając przez okno ukochanego, który przyjechał na Whisperze, ponieważ niedawno się odnalazł. Zszedł z gniadosza, chwytając leżącą na scenie drabinę i wchodząc na nią. Spotkanie skończyło się prawie, że pocałunkiem śmierci, ale przerwał to głos Charlotte, która grała moją matkę, która po kilku następnych scenach została zadźgana przez złą Esmeraldę, złapaną potem przez Will'a i wtrącona do lochów, czyli po prostu wyprowadzona ze sceny. Potem kurtyna ponownie opadła by rozpocząć wątek po kilkudziesięciu latach, gdy rycerz wyjechał na misję pokonania jakiegoś wampira, smoka czy Bóg wie czego. Końcowa scena jednak była najlepsza, wyszłam na scenę skubiąc jakiś kwiatek, którego płatki opadały na koronkową czarną suknię. Will również wyszedł po przeciwnej stronie, miał założoną perukę z siwymi włosami, chodził o kiju zgarbiony, a jego zbroja była gdzieniegdzie poplamiona brązowo-pomarańczowa farbą symulując rdzę. Widząc go  rzuciłam mu się w ramiona, stęskniona i zaczęłam płakać na jego ramieniu, a przynajmniej udawać. Chłopak schylił się by mnie pocałować, odsunęłam głowę, jednak zrobił to, w tle puszczono jakąś muzykę z fortepianu, a w sali słychać było szmer i ciche teksty typu: Ej oni na serio się całują. Gilbert poczerwieniał zły to samo Rocky, ale nie wiedziałam właściwie dlaczego Bythle był wściekły. W końcu Will padł na scenę i udał martwego, co wywołało płacz u wrażliwszych widzów, w tymi pani Elizabeth i Cecyli. Potrąciłam kilka razy ukochanego, jednak się nie ruszał. Padłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach cicho popłakując.  I tak oto skończył się spektakl, zasłonięto kurtynę, a na sali  słychać było oklaski,  stanęliśmy w rzędzie, kurtyna znowu została podniesiona i ukłoniliśmy się. Potem znów została opuszczona i mogliśmy wreszcie pójść się przebrać, strzeliliśmy piąteczki i gratulowaliśmy sobie dobrego występu. Jednak było już dość późno, więc musieliśmy iść do pokoi. Bynajmniej ja musiałam, bo myślałam, że zaraz padnę na zbity ryj, po przebraniu się i zmyciu makijażu poszłam do pokoju z Will'em śmiejąc się z niektórych scen. Było naprawdę fajnie i nie żałowałam.
~~~ 
Siedzieliśmy chwilę w pokoju, kiedy  do pomieszczenia wpadła Esmeralda, zdziwieni spojrzeliśmy na nią.
-Co jest?- Zapytałam niepewnie.
- Gilbert ma Twoje nagie zdjęcia!- Zawołała, na co otworzyłam szeroko oczy, a Will poczerwieniał z.. zazdrości?
- Czy ty się rozebrałaś przed Gilbertem?!- Zawołał do mnie na co serce mi stanęło.
- Chyba sobie żartujesz!- Krzyknęłam marszcząc słodko brwi. W tym momencie zrobił minę zbitego psa i po dłuższej chwili odezwał się znów
- Ja też chcę zobaczyć!- Wywaliłam gały jak 5 zł, Esma rozbawiona rzuciła otwartą paczkę kondomów, znalezioną na korytarzu.
- Co?!
-No proszę, proszę!- Zaczął błagać powstrzymując śmiech.
- A co... chcesz mnie namalować jak Da Vinci?- Wyszczerzyłam się.
-Bądź moją muzą!- Krzyknął i po chwili wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem.
- Idę do Silver, muszę ją nakarmić.- Odparłam z uśmiechem po czym wyszłam.
<Will? ❤>

35 punktów, kochanie 8) ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)