poniedziałek, 8 maja 2017

Od Luke'a C.D Adeline

Kłótnia niemalże wisiała w powietrzu. Atmosfera stała się napięta, całkowicie zgęstniała, a ja sam odnosiłem wrażenie, że w powietrzu zaczęło brakować tlenu. Dosłownie zacząłem się w głębi serca dusić, zrobiło mi się cholernie gorąco, a słowa ugrzązły mi w gardle zaciskając na nim mocno pętlę.
Chwyciłem delikatnie dłoń Adeline, uspokajająco jeżdżąc kciukiem po jej smukłej, jak zwykle zimnej skórze.
Naprawdę nie wiedziałem, dlaczego się na to zgodziłem, wiedząc że tak to się skończy. Zdecydowanie wolałbym być wtedy gdziekolwiek, ale definitywnie jak najdalej od jej brata. Gdyby nie to, że był jedną z ostatnich bliskich brunetki, już dawno sprawiłbym, że nie widywałbym go zbyt często. Obydwoje stawaliśmy sobie na drodze, z tym, że ja tłumiłem swoje niezadowolenie w sobie, wiedząc, że ukazanie go na światło dzienne niekoniecznie będzie dobrym pomysłem.
Brunet jednak nie miał żadnych skrupułów co do tego, by wyrażać swoją opinię na mój temat, jak i tym razem o tym, że łączy nas coś więcej niż tylko pokoje na tym samym piętrze.
Głośno przełknąłem ślinę, gdy brat dziewczyny słysząc jej słowa spiął się, reagując niemalże natychmiastowo. Odpuścił sobie dalsze sprzątanie, rozbijając trzymaną przez niego butelkę, której odłamki potoczyły się w praktycznie każdym kierunku, docierając także do podeszwy mojego buta.
Zagryzając lekko zęby na wewnętrznej stronie policzka, usilnie powstrzymywałem się przed tym, by nie powiedzieć czegoś, czego potem mógłbym żałować. Moja cierpliwość jednak także miała jakieś granice, a co więcej - bardzo łatwo było je przekroczyć.
- Że co, do ku*wy?! - wrzasnął, piorunując nas spojrzeniem, co nie uszło uwadze ani mi, ani kurczowo trzymającej się mojej dłoni Adeline. - Dopiero co był dla Ciebie nikim!
- Ale już nie jest - warknęła, wyswobodzając się z mojego delikatnego uścisku. Gwałtownie wstała, nie zwracając uwagi na to, że próbowałem uspokoić ją do ostatniego momentu. Wyglądało na to, że jeszcze bardziej ją to irytowało, więc szybko zaniechałem swych prób.
- To nie jest ku*wa mać powód, żeby od razu dać mu zrobić dziecko!
- Sami się dowiedzieliśmy dzisiaj, tak? - odezwałem się w końcu, wchodząc w słowo dziewczynie, która już miała krzyknąć coś w kierunku swojego brata. Jako jedyny sprawiałem wrażenie opanowanego, choć w rzeczywistości nie pragnąłem niczego innego, jak przyszpilenia go do najbliższej ściany. - Nie planowaliśmy dziecka, ale wyszło jak wyszło.
- Wyszło jak wyszło?! - porządnie wyprowadzony z równowagi, szybkim krokiem ominął brunetkę, robiąc dokładnie to, czego pragnąłem jeszcze chwilę wcześniej. Czując za sobą zimną, przeraźliwie wręcz lodowatą ścianę, momentalnie próbowałem uniknąć brata Adeline, co niekoniecznie mi wyszło, gdy ten mocno zacisnął dłonie na moich ramionach. Wciąż powstrzymywałem się, mając nadzieję na to, że uda mi się załagodzić całą sytuację, gdy tylko przypomną sobie cel, w którym faktycznie tu się spotkali. Widziałem, że im dłużej była w tym miejscu, tym bardziej rozrywał ją rosnący żal. Wycofała się z gry słów, skupiając się na domu, który był szczególnie bliski jej sercu. Byłem pewien, że cała ta sytuacja w niczym jej nie pomoże, a tym bardziej wtedy, gdyby skończyła się poważną bójką. Nie mogłem jednak pozwolić na to, by ktokolwiek podnosił na nią głos, nawet jeśli był to jej własny brat, czujący się jak uprzywilejowany dupek. Zresztą, sam nie chciałem czuć się jak śmieć pomiatany z jednego kąta do drugiego. Nie zastanawiając się ani chwili, słysząc kolejne słowa bruneta, usiłującego wbić mi do głowy wiedzę o tym, jak bardzo spie*doliłem życie jego siostrze, zamachnąłem się jeden raz, tylko i wyłącznie jeden, trafiając jednak nad wyraz celnie. Sam znowu oberwałem w nos, tym razem nieco poważniej w stosunku do sytuacji, w której uderzył mnie były Adeline.
Ostro wku*wiony, i tak wiedząc że to wszystko zabrnęło stanowczo zbyt daleko, ruszyłem do wyjścia, wiedząc że brunetka stała już na dworze. Słysząc trzask zamykanych drzwi, ruszyła przed siebie, niemalże taranując furtkę, która stała jej na drodze.
Bez zawahania pobiegłem za nią, mając nadzieję, że nie będzie złościła się zbyt długo.

Ale shit 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)