czwartek, 18 maja 2017

Od Luke'a C.D Holiday

Wchodząc do kuchni nie spodziewałem się, że ktokolwiek mnie zaatakuje - ba, kroczyłem tam z niemalże pewnością, że Holiday skapitulowała, wracając się do swojego pokoju. Po głosie zamachowca uświadomiłem sobie jednak, że nade mną stała rudowłosa, mieszając swoje przejęcie z cichymi, ledwo co powstrzymywanymi wybuchami śmiechu. Czując niesamowity ból głowy, ledwo co wstałem, nie myśląc nawet o tym, o co przyjdzie mi się opierać. Dopiero dźwięk odpalanego palnika uświadomił mnie, że oparłem się o kuchenkę, co niekoniecznie było wybitnie dobrym pomysłem. Przesunąłem się więc kilka kroków w lewo, gdzie najwidoczniej nie napotkałem przeszkód, bowiem nic nie wydało sygnału, który ponownie kazałby zmienić mi miejsce swojego powrotu do świadomości. Byłem wręcz stuprocentowo pewien, że przyjaciółka coś do mnie mówiła, jednak nie byłem w stanie słuchać jej słów - dyskomfort był ogromny, bo dodatkowo skumulował się z tym, który odczuwałem kilka godzin wcześniej po zderzeniu ze ścianą. Teraz odnosiłem wrażenie, że jakakolwiek widoczność dla mnie nie istniała, a utrzymanie mnie we względnym zdrowiu nie było czymś, co szczególnie interesowało Holiday.
- Ty pieprzona sadystko... - otworzywszy oczy, które wcześniej miałem w zwyczaju mrużyć, spojrzałem na swoją towarzyszkę, której drobne dłonie zajęte były trzymaniem sporej, metalowej patelni. Nie miałem wątpliwości co do tego, że to właśnie nią oberwałem.
- Mogłeś się nie skradać - odfuknęła, by odkładając narzędzie zbrodni na blat, zajrzeć do włączonego piekarnika. Zaklnęła pod nosem, gdy okazało się, że urządzenie wcale nie zamierzało powiadomić ją o tym, że okres wybranego czasu dobiegł końca. - Dzięki, Luke. Przez Ciebie przegapiłam moment wyłączenia tego ustrojstwa.
- Co złego to nie ja - mruknąłem, odchodząc w stronę framugi najbliższych drzwi, która wydawała się być najlepszym istniejącym miejscem do postoju. Najchętniej zostałbym tam, gdzie stałem wcześniej, jednak rudowłosa zasugerowała mi, że tylko jej tam przeszkadzałem. Nie byłbym sobą, gdybym nie naburmuszył się po słowach tego typu.
Zeskoczywszy z blatu, podeszła do okna, otwierając je niemalże na oścież. Chwilę później otworzyła piekarnik, z którego wydobywał się nieprzyjemny, wręcz śmierdzący dym. O ile wciąż potrafiłem odróżniać kolory, to według moich obliczeń był to dym o kolorze grafitu, któremu momentalnie udało się skazić zamknięte w pomieszczeniu powietrze.
- No chodź już, niedoszła kuchareczko - lekko zniecierpliwiony, czując narastający ból w okolicach głowy, przyglądałem się temu, jak dziewczyna chcąc czy też nie chcąc zmuszona była do tego, by wyrzucić swoje jedzenie do śmietnika. Widać było, że ona także nie była obdarzona szczególnymi umiejętnościami kulinarnymi, a wpuszczenie jej do kuchni kończy się tym, że nie wynika z tej wizyty nic wyjątkowo dobrego. Jeśli miałbym być szczery, to raczej nigdy nie zjadłbym tego, co zaoferowałaby rudowłosa.
W końcu, gdy odnosiłem wrażenie, że minęły już wieki, moja towarzyszka zdecydowała się na to, by zakończyć ratowanie skutków swoich kulinarnych umiejętności.
- Co nie zmienia faktu, że wciąż jestem głodna - mruknęła krzyżując ręce, czym dała mi do zrozumienia, że nie wyjdzie z kuchni do momentu, aż do jej ust nie trafi coś, co byłoby w chociażby pewnym stopniu zjadliwe. Doprowadzony do granic swej cierpliwości, wyminąłem ją, rozpoczynając poszukiwania jedzenia, które zadowoliłoby marudną Holiday. Przeszukując każdą z istniejących tam szafek, coraz bardziej denerwowałem się, nie odnajdując w ich wnętrzach dosłownie niczego. Jedyne co mogłem jej zaoferować, to garnki, których było tam wyjątkowo pełno.
- Może dożyjesz do kolacji - fuknąłem w końcu, chwytając ją lekko za nadgarstek, by pociągnąć ją za sobą do gabinetu pielęgniarki. Nie zamierzałem siedzieć tam sam, a szczerze wątpiłem, by miała cokolwiek lepszego do roboty.
- Muszę iść posprzątać stajnie.
Niemalże wybuchnąłem śmiechem, stojąc pod białymi drzwiami gabinetu, gdy Holiday wypowiedziała te słowa. Nie wierzyłem w ich wiarygodność, która była wręcz znikoma.
- Jest to mój obowiązek - dodała, bawiąc się rękawem swej bluzki, co skwitowałem wywróceniem oczu.
- W czym mogę pomóc? - usłyszeliśmy za sobą głos pielęgniarki, zaraz po tym, jak kilkukrotnie zapukaliśmy do zamkniętego pomieszczenia. Kobieta stanęła za nami, by chwilę później otworzyć drzwi, wpuszczając nas do środka.
- Uderzyłem się o półkę tyłem głowy - wymamrotałem, wiedząc, że taka wersja wydarzeń skończy się dla wszystkich najlepiej. Kątem oka widziałem, jak rudowłosa walczy z nagłym rozbawieniem.
Pielęgniarka tylko skinęła głową, odsyłając mnie w stronę wyjątkowo niskiego stołka - w końcu, jakby nie było, przewyższałem i ją wzrostem. Wkrótce, po obejrzeniu sprawiającego wyjątkowy dyskomfort odcinka, pozostawiła nas na pastwę losu, udając się na chwilę do drugiego pomieszczenia.
- Fajnie wiedzieć, że od dzisiaj jestem półką - fuknęła naburmuszona dziewczyna, do tej pory przygryzająca swą wargę pod otworzonym nieopodal oknem.
- Rozważałem opcję z szafką, jednak stwierdziłem, że wtedy nie szczędziłabyś mnie przy najbliższej okazji.
- To był przypadek!
- Przypadkiem zdzieliłaś mnie patelnią?
- Przypadkiem wyprowadziłeś mnie z równowagi? - tym razem to ona wywróciła swymi oczyma, opierając się o wagę, która stała najbliżej zasięgu jej dłoni. Ledwo jednak gdy oparła się o nią nogą, urządzenie zachwiało się, a rozkojarzona dziewczyna ponownie nie wiedziała, co zrobić.
Kijowe, ale jest. Najdroższa Holiday, zaszczycisz mnie swym odpisem? xx 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)