piątek, 29 lipca 2016

Od Alli - zadanie 1

Obudziłam się cała w skowronkach. Piękny dzień, słońce świeci, ptaszki ćwierkają... A tu patrzę na zegarek i... 9:41. Czy ja naprawdę tak długo spałam? To niepodobne do mnie. Ale czekaj... Za niecałe 20 minut mam jazdę! 
Szybko ubrałam bryczesy i bluzkę z krótkim rękawem i ruszyłam biegiem do stajni. Dlaczego dzisiaj muszę jeździć na Wogatti'm? Ugh, trudno, życie. 
Ruszyłam po jego osprzęt. Ledwo go ściągnęłam, prawie się przewracając. Dlaczego on jest taki wielki... Ułożyłam siodło na drzwiczkach, a uzdę powiesiłam. Wzięłam największą szczotkę i powoli otworzyłam drzwi do boksu. Wogatti łypnął na mnie złowieszczo okiem, obracając się do mnie zadem. Przewróciłam oczami na jego zachowanie. Wiedziałam, po prostu wiedziałam że tak będzie! No cóż, ale i tak chyba jestem już spóźniona.
- Może Ci pomóc? - usłyszałam za sobą głos, po czym odwróciłam się i ujrzałam wysokiego chłopaka, a właściwe już mężczyznę.
- Byłabym Ci ogromnie wdzięczna. - posłałam mu uśmiech, i patrzyłam jak czyści i siodła Wogatti'ego. Kiedy skończył, posłałam mu jeszcze większy uśmiech.
- Dziękuję. A tak w ogóle jestem Alli.
- Artuhur. I pani Clouds kazała ci przekazać, że pojechali w teren, nad jeziorko, i tam masz do nich dołączyć. Wiesz gdzie to jest? - powiedział, lustrując mnie wzrokiem.
- Tak, jeszcze raz dzięki za pomoc. - uśmiechnęłam się, a Arthur pomógł mi jeszcze wsiąść na ogiera. 
Ruszyłam kłusem, nie chcąc od razu pędzić. Wjechałam do lasku i przez liście ujrzałam czerwone auto. Zatrzymałam niedaleko niego Wogatti'ego, tak by ludzie nie mogli mnie zauważyć. Plusem jeżdżenia na Wogatti'm było to, że siedząc na jego grzbiecie ma się niezły widok. Podsłuchiwałam, o czym rozmawiają palący mężczyźni.
- Kiedy masz zamiar to zrobić? - zapytał wysoki blondyn.
- Jutro w nocy. Wreszcie Ci popieprzeni Rose'owie dostaną za swoje. - powiedział także wysoki o ponurej twarzy szatyn, a ja wstrzymałam oddech słysząc nazwisko rodziców Luny.
- Jak myślisz, spodziewają się napadu?
- Na pewno nie. Jestem pewny że już o mnie zapomnieli. - w tym momencie wyłączyłam się. Czy to nie sen? Błagam, niech to okaże się snem! Uszczypnęłam się, ale nic. Ugh. Co zrobić? Wracać do stadniny i powiedzieć o wszystkim państwu Rose? 
Długo się nie zastanawiałam, bo Wogatti zarżał, a ja przerażona wstrzymałam oddech.
- Ktoś tu jest! Podsłuchiwał nas! - krzyknął blondyn. Wogatti zarżał jeszcze raz, a wzrok bandytów skierował się na nas. Szatyn wystrzelił w powietrze, a Wogatti zrobił automatyczny tył w zwrot, i zaczął cwałować do akademii. Biegł skrótem przez las, zrzucając mnie jednym wierzgnięciem, a sam pognał do stajni. Nie miałam szansy na zostanie na jego grzbiecie, nie byłam przygotowana do szaleńczego biegu, a co dopiero do wierzgania. Moją ostatnią myślą było to, żeby bandyci mnie nie znaleźli. Przed moimi oczami pojawiła się ciemność. Czarna, bezdenna i niedająca nadziei ciemność...

*Następnego dnia, coś po dziewiątej rano*

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Czy jestem w niebie? Czy dotarłam do raju? Chyba tak, bo dookoła sama biel, a światło mnie razi. 
Ale czekaj... Gdyby był to raj, raczej nie bolałaby mnie głowa! 
Mrugnęłam parę razy oczami, a ukazała mi się ściółka leśna. Czyli żyję! Nie znaleźli mnie i nie zabili! Mam nadzieję, że nie napadli już na państwo Rose'ów... Ciekawe ile byłam nieprzytomna. Wyciągnełam telefon i spojrzałam na datę i godzinę, wytrzeszczając oczy. 
Co?! Prawie cały dzień! Wstałam na równe nogi, i z radością zauważyłam że nie mam uszkodzonego kręgosłupa. Jednie złamana ręka która okropnie bolała, i siniaki... Szybkim krokiem skierowałam się do akademii, nie tracąc czujności, bo w końcu mogli się tu na mnie czaić...
Na całe szczęście nikogo nie spotkałam. Zaraz po wejściu na plac, podbiegła do mnie Luna. 
- O matko! Alli! Co Ci się stało? Wszyscy Cię od wczoraj szukają! - powiedziała, a raczej wykrzyknęła, a ja westchnęłam z ulgą, że bandyci jeszcze nie napadli na Akademię..
- Tylko złamana ręka i parę siniaków, zleciałam z Wogatti'ego. Ale jest ważniejsza sprawa. Wczoraj jak jechałam nad jezioro na lekcję z panią Clouds, bo zaspałam, podsłuchałam rozmowę bandytów. Oni kiedy mnie zauważyli, spłoszyli Wogatti'ego. Na szczęście mnie nie znaleźli. - Luna spojrzała na mnie jak na wariatkę, ale kiedy zobaczyła jak poważny mam wyraz twarzy, także spoważniała. - A najbardziej przerażające w tej historii jest to, że oni planowali napad na twoich rodziców. - Luna spojrzała na mnie przerażona, i zaciągnęła do swoich rodziców, którym opowiedziałam całą historię. Zadzwonili po policję, a ta stróżowała, póki nie złapała bandytów.
Podczas gdy ładowali ich do policyjnego auta, szatyn jeszcze wykrzyczał:
- Zapłacicie mi za to! Pożałujecie! - nie bałam się tych słów, póki nie przeczytałam w gazecie że auto policyjne miało wypadek i zbiegowie uciekli...


Dostajesz 45 punktów za zadanie 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)