czwartek, 28 lipca 2016

Od Arthura - zakup konia

Wolna sobota, zero lekcji i obowiązków. Może być coś piękniejszego? Chyba nie. Dzisiaj miałem zamiar się wyspać. Na planach jednak się skończyło.
Przed ósmą rano zaczął dzwonić mój telefon. Mruknąłem jakieś przekleństwo pod nosem i na oślep zacząłem szukać komórki pod poduszką. Po chwili mi się udało. Odebrałem.
- Tak? - Powiedziałem zaspanym głosem.
- Arthur? - Nie rozpoznałem głosu.
- Ta... - Ziewnąłem.
- Jak dobrze, że nie zmieniłeś numeru. Z tej strony Samuel, pamiętasz mnie? - Od razu się obudziłem. Mężczyzna który dzwonił był moim wcześniejszym instruktorem. Bardzo go lubiłem.
- Coś się stało wujku? - Nie byliśmy rodziną ale on kazał mi się tak nazywać.
- Zamykam stajnię... Pomyślałem, że chcesz może swoją ulubioną klacz...
- Będę jak najszybciej się da. - Zerwałem się na równe nogi i zakończyłem połączenie. 
- Daj spać. - Mruknął zaspany współlokator.
- Śpij dalej.
Błyskawicznie się przebrałem i wybiegłem z pokoju. Bez śniadania, zdążyłem tylko wziąć szybki prysznic i umyć zęby. Dopiero w stajni spotkałem James'a. Opowiedziałem mu o co chodzi i czy mogę zabrać ze sobą przyczepę. Bez zbędnych przemówień zgodził się. Miałem zabrać ze sobą Lunę. Odmówiłem. Wytłumaczyłem, że żadna dziewczyna ze mną ni może jechać. Niechętnie zgodził się abym pojechał sam.
*** Późnym popołudniem ***
Zdenerwowałem się kiedy Samuel nie chciał ode mnie pieniędzy. Jednak wcisnąłem mu chociaż trochę.
Podjechałem do stajni i zatrzymałem samochód. Grupa ludzi zebrała się aby zobaczyć co się dzieje. Wysiadłem z auta i wypuściłem psa. Ten zaczął biegać aby się trochę rozprostować. Podszedłem do przyczepy i otworzyłem ją. Słyszałem szepty. Wszedłem do lekko zdenerwowanej długą drogą. Jednak jej zaufanie do mnie się nie zmieniło. Odwiązałem uwiąz i powoli ją wyprowadziłem.
- Ładna. - Podeszła Luna. Klacz przestępowała z nogi na nogę. Dziewczyna wyciągnęła ręką, a ja w ostatniej chwili zareagowałem aby Mari jej nie pogryzła. Zaczęła nerwowo zarzucać głową.
- Ciii... - Starałem się ją uspokoić. Jednak musieliśmy odejść. Zaprowadziłem ją na pusty padok. Reszta do mnie dołączyła.
- Co jej jest? - Zapytała Sophi.
- Nie lubi płci żeńskiej. W przypadku ludzi i koni. Toleruje jedynie źrebaki. - Westchnąłem i wdrapałem się na drewniane ogrodzenie. Marika podeszła i położyła łeb na moich udach. Westchnęła nerwowo. 
- Żadna dziewczyna nie ma prawa jej dotykać. Tak samo jak nikt nie może jej dosiadać, czyścić, a tym bardziej wprowadzać do stajni.
- Czemu do stajni? - Zapytała Luna.
- Boi się boksów. - Odpowiedziałem głaszcząc chrapy klaczy. W końcu była ze mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)