Właśnie skończyłem układać ubrania. Pierwszy dzień w nowym miejscu, a być może nowe znajomości, historia pisana na nowo. Rodzice przywieźli mnie tutaj rano, a już jest 12:34, czas leci jak szalony. Postanowiłem wyjść i dotlenić mózg. Ruszyłem w stronę padoku, na którym pasły się konie.
****
Dotarłem na miejsce po kilku minutach. Oparłem się na drewnianym ogrodzeniu i patrzyłem na te cudowne zwierzęta. W pewnym momencie zauważyłem, że jedno zwierzę zmierza do mnie powolnym krokiem. Kiedy była już wystarczająco blisko po prostu zaczęła skubać zieloną trawę. Uśmiechnąłem się pod nosem.
****
Po kilku minutach patrzenia postanowiłem przejść się dalej. Właśnie miałem odchodzić, kiedy to usłyszałem sierczyste,ciche, ale słyszalne przekleństwo. Obróciłem się w stronę skąd dochodził ten odgłos i zobaczyłem dziewczynę siedząca na ziemi. Pokiwałem głową i ruszyłem ku niej.
-Nic ci nie jest ? - spytałem uśmiechając się.
-Nie. Tak sobie tu siedzę i patrzę na kamyki... - westchnęła wywracając oczami.
Wyciągnąłem w jej stronę rękę i pomogłem jej wstać.
-Dasz radę iść ?
-Tak. Nic poważnego mi się nie stało. To było zwyczajne potknięcie...
Dziewczyna była niższa ode mnie, ale w sumie co się dziwić, rzadko spotyka się dziewczyny wyższe niż 197 cm.
-Jestem Matthew - uśmiechnąłem się.
Ktoś coś ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)