wtorek, 26 lipca 2016

Od Arthur'a C.D Luny

- Ty sku******u! - Warknąłem i zacząłem podchodzić bliżej.
- Co Ty powiedziałeś smarkaczu?
- To co słyszałeś. - Stałem teraz jakieś dwa może trzy metry od niego. Mężczyzna zamachnął się biczem i uderzył w mój tors.
- To wszystko na co Cię stać? - Uśmiechnąłem się i rzuciłem na niego. Przyjąłem gardę, ten uderzył kijem po moim przedramieniu tak, że jego broń się złamała. Spojrzałem szybko na Lunę, dziewczyna trzymała się za policzek. Płakała. Krew wyciekała między jej palcami brudząc rękawy, buty oraz trawę pod nią. Kiedy facet na sekundę przerwał okładanie moich rąk zaatakowałem go. Jedno uderzenie i już leżał na ziemi zalewając się farbą z nosa. Wyprostowałem się podchodząc do dziewczyny. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który mi dała i zadzwoniłem do jej ojca. Szybko i bez zbędnych pierdół powiedziałem gdzie jesteśmy i co się stało. Rozłączyłem się i spojrzałem na Lunę.
- Ty cholerny szczylu! - Mężczyzna podniósł się i zaczął iść w naszym kierunku.
- Mało Ci? - Westchnąłem i odwróciłem się do niego przodem. W ręku trzymał bicz. Zamachnął się i uderzył ponownie. Cudem złapałem koniec i Wyszarpnąłem mu go. W duszy cieszyłem się, że nie zdjąłem rękawic. Zdezorientowany zaczął mnie wyzywać od najgorszych. Po czym złapał kamień i rzucił w klacz. Ta uciekła w popłochu. Bez namysłu użyłem bata w ten sam sposób co on na nas. Uderzyłem go kilkukrotnie. Facet osunął się na ziemię. Odrzuciłem narzędzie tortur dość daleko w bok.
- Zaraz będzie Twój tata. - Oznajmiłem patrząc jak cierpi. Nie mogłem nic zrobić. Niestety moja choroba nie przenosi się na kogoś tak jak w przypadku grypy. Wiedziałem, że jeśli tamten mężczyzna podniesie się i jeszcze coś będzie gadał to go utłukę.
Luna?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)