Rozglądałam się, od razu rzucił mi się w oczy kary ogier. Podeszłam powoli i cicho. Po chwili pobiegła do mnie kasztanowata klacz.
- Armin, patrz - zawołałam i wskazałam na klacz
- Ładna - uśmiechnął się
- Faceci, to przecież ta sama co ze spaceru do lasu, pamiętasz coś - zaśmiałam się
- Aaaa - zrozumiał
- Nie wiedziałam, że należy do stada ogiera - pogłaskałam klacz
- Jak ona w ogóle ma na imię - zapytał
- Nie wiem, ja nazwałam ją Invisible - spojrzałam w oczy klaczy
- Z ang. Niewidzialna tak? - zaśmiał się
Próbowałam podejść do mustanga. Był nie uchwytny, odwrócił łeb w moją stronę i poszedł dalej. Wyciągnęłam jabłko z kieszeni bluzy.
- Żaden koń nie oprze się przekąskom - zwróciłam się do Armina
Widziałam, że łączy ich jakąś więź, ale nie miałam odwagi spytać. Znów podeszła do mnie Invisible, postawiła uszy po sobie. Nie byłam pewna czy to zachowanie świadczyło o nie ufności dla Armina czy ogiera.
Armin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)